„WSPÓŁCZESNA
BOHATERKA” by Winter Sky i inni
Tom II (z elementami
biografii mieszkańców Dollsville), kontynuacja powieści „Tajemnice Dollsville”
Publikacja (fragmenty) – grupa Heidi Ott Dolls' secret life... (1:12
scale)
Pierwsza taka powieść,
napisana wspólnie przez mieszkańców Dollsville. Wydanie prywatne, dochód ze
sprzedaży przeznaczony w całości na poprawę warunków pracy prostytutek z Puppen
Dupen i wsparcie Stowarzyszenia Anonimowych Alkoholików z ulicy Patologicznej.
Od autora
Powieść ta nie powstałaby
gdyby nie członkowie grupy Heidi
Ott Dolls' secret life... (1:12 scale). Dlatego w tym miejscu
chciałabym szczególnie podziękować Monice Koronie-Beens za ciągłe motywowanie
mnie do działania, Ewie Nowakowskiej-Bieleckiej za Darię, jej babki z Patologicznej
oraz za rozwiązanie zagadki urżniętej głowy, Kamilli za Gretę, oraz wszystkim
tym, którzy zaangażowali się w dokumentowanie tego, co w czasie akcji powieści, działo się w ich domkach w Dollsville.
Zabrania się kopiowania
i rozpowszechniania. Książka tylko dla dorosłych. Zawiera treści ogólnie uznawane za nieprzyzwoite, czasem wręcz
obrzydliwe i absolutnie społecznie nieakceptowane. Wulgaryzmy, opisy morderstw
i gwałtów na nieletnich to tylko niewielki wycinek tego co znajdziecie na kolejnych stronach.
Dla
Moniki
dziękuję za mały świat, to dzięki Tobie on ciągle trwa..
Anna
ROZDZIAŁ II - Sam
ROZDZIAŁ III – Komisarz
Alex Hund
ROZDZIAŁ IV - Przemyślenia
Alexa Hunda
ROZDZIAŁ V - ul. Patologiczna (by Ewa Bielecka-Nowakowska)
ROZDZIAŁ VI –
Zamknięcie sprawy – komentarz Alexa
ROZDZIAŁ VII - Ava
ROZDZIAŁ VIII - Winter
ROZDZIAŁ IX - Greta
ROZDZIAŁ X – Ava
ROZDZIAŁ XI – Sam
ROZDZIAŁ XII – Summer
ROZDZIAŁ XIII – historia Avy
ROZDZIAŁ XIV – Winter
ROZDZIAŁ XV – Winter
ROZDZIAŁ XVI – Sam
ROZDZIAŁ XV – Winter
ROZDZIAŁ XVI – Sam
ROZDZIAŁ XVII – Greta
ROZDZIAŁ XVIII – historia Wintera
ROZDZIAŁ XIX – Greta
ROZDZIAŁ XX – Summer
ROZDZIAŁ XXI – Summer
ROZDZIAŁ XXII – Ava
ROZDZIAŁ XXIII – Spotkanie bohaterów
ROZDZIAŁ XXIII – Spotkanie bohaterów
ROZDZIAŁ
I
Ava
i Winter
Z niecierpliwością
wyczekiwał 18:00. Ava przyszła już ponad godzinę temu, ale prawdziwa
niespodzianka miała nastąpić dopiero za 20 minut. A niech to, nastawi już
radio, posłuchają sobie wcześniej muzyki…
Radio HO!, audycja o
18:00
Drodzy słuchacze, pozwólcie
że z radością przedstawię gościa mojego dzisiejszego programu. Winetr Sky!
Cześć Winter! Cieszę się, że mogę Cię dzisiaj gościć!
Spytacie kim jest
Winter Sky? To nasza nowa lokalna gwiazda. Na rynku właśnie ukazała się jego
najnowsza książka „Tajemnice Dollsville” i, jeśli wierzyć krytykom literackim,
to będzie hit!!
Aco o samym autorze napisał wydawca? Spójrzmy
na tył, pachnącej jeszcze drukarnią, okładki książki.
Winter Sky – pisarz
młodego pokolenia (1988), Australijczyk z pochodzenia, przebojem wdarł się na
listy bestsellerów. Umiejętnie wykorzystuje elementy historii, miesza gatunki i
klimaty. Dostarcza kontrowersyjny, niezwykle realistyczny materiał, zachwyca
tempem akcji.
Tajemnice Dollsville to
fascynująca powieść, w której autor na przestrzeni wieków ukazuje dramat lokalnych
kobiet. Historia co chwilę przeplata się z teraźniejszością. Jak podobne są
losy dwóch głównych bohaterek – pomimo, że dzieli je ponad sto pięćdziesiąt
lat. Zagadki z przeszłości, elementy grozy i głęboko zakopana prawda sprawiają,
że nie można oderwać się od lektury. Już nigdy więcej nie spojrzycie na małe,
spokojne miasteczko bez cienia strachu.
Powiedz mi Winter, skąd
pomysł na książkę? Czy wiesz, że to pierwsza powieść o Dollsville?
Wszystko zaczęło się
banalnie. Znudzony zastanawiałem się, czy taka sielska okolica może kryć w
sobie jakieś mroczne tajemnice. Zacząłem swoje małe śledztwo od samego
miasteczka Dollsville i tu już pierwsze zaskoczenie. Jeszcze na początku XIX wieku nazwa
była inna, Dullsville (nawiązywała do spokojnej, wręcz nudnej, głuchej i
ospałej osady). Skąd więc zmiana na Dollsville?! Kiedy i dlaczego?!
Postanowiłem dowiedzieć się więcej o tej tajemniczej zmianie i tak, po kilku
miesiącach śledztwa natknąłem się na laleczki z Dullsville, zwane słodkimi dollsvillkami…
Laleczki? Masz na myśli
lalki jakimi bawią się dziewczynki? Czy w tej okolicy była wytwórnia takich
zabawek?
Chciałbym! Niestety,
nic z tych rzeczy. Prawda jest taka, że były to porwane z ulic, często
sprzedane, lub uprowadzone młode dziewczynki. Miesiącami więzione w jednym z
okolicznych większych gospodarstw, torturami przyuczane do nowego zawodu.
Czy była tu wytwórnia zabawek? Zabawne, trochę
trafiłaś z tym pytaniem. Była tu 'fabryka’, w zależności od zapotrzebowania,
mniej lub bardziej ekskluzywnych i zdecydowanie nieletnich kurtyzan. Kupowane,
jak zabawki przez bogatych i zdeprawowanych mężczyzn, kapitanów statków,
właścicieli podrzędnych burdeli czy szejków z Bliskiego Wschodu. To właśnie te
dziewczynki, których comiesięcznymi aukcjami żył cały półświatek są
odpowiedzialne za zmianę nazwy z Dullsville na Dollsville.
O rany Winter! To
zdecydowanie nie jest grzeczna książka. Nie wiem jak Państwo ale ja już nie
mogę doczekać się poznania całej historii. Jestem bardzo ciekawa, co takiego
może łączyć dziewczęta z XIX wieku z czasami nam współczesnymi!
Dziękuję Winter za Twoją wizytę, jestem pewna,
że teraz czeka Cię sporo pracy. Bo po pierwsze wszyscy będą chcieli autografy,
a po drugie, nie odpuścimy, poprosimy o kolejną powieść!!
A już za tydzień …
Ava z piskiem radości i
gradem gratulacji rzuciła się Winterowi na szyję… Ale niespodzianka!!! Jak
mogłeś to przede mną ukrywać! Pokaż mi książkę! No już!
I tylko w jednym domu w
Dollsville nikt się nie cieszył. Siedziała sama w ciemnym pokoju, wraz z końcem
audycji jeszcze mocniej zapadła się w miękki fotel, objęła przykurczone kolana,
a po policzkach płynęły jej łzy… Ona, współczesna bohaterka powieści Wintera…
ROZDZIAŁ
II
Sam
Gdzie ona jest?! Gdzie
ona do cholery jest! I czemu ma wyłączony telefon. Podzwonię po znajomych, może
się gdzieś zasiedziała… Oby szybko wróciła!
Kilka godzin później…
Była prawie pierwsza w
nocy, kiedy wyszedł z komisariatu policji w Puppen Dupen. Nocny dyżur prowadził
lekko wczorajszy policjant, ale zgłoszenie o zaginięciu przyjął profesjonalnie,
wprowadził wszystkie dane do systemu, poprosił o zdjęcie zaginionej i dał
ulotki ITAKI. Cały czas uspokajał, że naprawdę minęło jeszcze niewiele czasu i
najlepiej zrobi jak wróci do pensjonatu i tam na nią poczeka. Łatwo mówić, czekaj…
Czekał cały dzień!
Najgorsze jest to, że
nie wie, co mogło się stać. Miała być tylko w Puppen Dupen, obejrzeć dwa
domy, jeden pustostan i wracać. Takie pierwsze rozpoznanie, decyzję o tym
gdzie zamieszkają i tak mieli podjąć razem. RAZEM!!! Gdzie jesteś kochana!?!
Dobra, na posterunek
wróci rano. Teraz musi zadzwonić do Wintera. Pal licho godzinę! Pewnie i tak
obudzi nie tylko jego swoim telefonem… A niech to! Jak on mu spojrzy w oczy,
jak powie, że nie wie, gdzie jest jego siosta?!?! Przystanął w ciemnym zaułku i
zapłakał z bezsilności…
Zaginiona: Summer Sky
Data urodzenia: 28-05-1986
Data zgłoszenia: 11 maja 2017, 00:17
Zamieszkała tymczasowo w Dollsville, Pensjonat
Zagórze
Ubrana: granatowa sukienka, granatowy płaszcz
Wieści o zaginięciu
Summer szybko rozeszły się po Dollsville, Puppen Dupen i okolicznych
miasteczkach. Na komisariat dzwoniło sporo, zwłaszcza starszych, osób. Cóż, nie
ma co się dziwić. Dla ludzi to mała sensacja, a oni lubią sobie pogadać. Tylko
skąd im się wzięła tajemnicza kobieta obcinająca głowy?! Przecież nikt nie
zgłosił żadnego przestępstwa! Nowa miejska legenda, czy też powinien spodziewać
się nadchodzących kłopotów?!?! Niestety, pomimo kilku naprawdę dobrych i
makabrycznych historii, żaden z telefonów nie przyniósł przełomu w śledztwie.
Komisarz Alex Hund
osobiście sprawdził wszystkie miejsca, które miała wczoraj odwiedzić zaginiona,
rozmawiał z agentem nieruchomości, szewcem (no dobra, do szewca wpadł odebrać
buty, wypił z nim też małe piwko, ale kto by tam o tym wspominał) i sąsiadami z
listy domów, które chciała zobaczyć Summer. Spędził cały dzień w
terenie. Zmęczony, o 17:20 wrócił w końcu na komendę. Zalał wrzątkiem chiński
makaron i właśnie miał nabrać pierwszy kęs gdy zobaczył Darię, która
zdenerwowana wymachiwała w jego kierunku jakąś książką. Daria z książką,
niezwykłe zjawisko, pomyślał, a kąciki jego ust wyraźnie się uniosły.
Aleeeeex patrz co
mam!!! Książka!!. Ja ją wczoraj w tym pustostanie co na sprzedaż jest
wystawiony znalazłam. Aleeeeeeex no nie patrz tak na mnie zdziwiony! To nie
jest zwykła książka! To książka Summer! Tej Summer co zaginęła!!! Bo ona jest
siostrą Wintera. Patrz! Ona tam wczoraj była i ktoś jej coś zrobił! No zobacz
wreszcie, co się tak na mnie patrzysz!
No to kurde mamy
problem, pomyślał. To już nie jest zaginięcie, mamy do czynienia z porwaniem.
Kurde noooo…. Komisarz Alex Hund wziął do ręki długopis i przegryzając dolną
wargę, co zresztą robił zawsze gdy był zakłopotany i nie wiedział co zrobić,
zapisał w notatniku dwa słowa KTO?! DLACZEGO?!
Z doświadczenia
wiedział, że ponad połowa ofiar znała swoich oprawców, nie mógł więc wykluczyć
z grona podejrzanych najbliższych z otoczenia Summer Sky.
Książka z odręczną
adnotacją na autografie Wintera została wysłana do pilnej ekspertyzy w
laboratorium policyjnym w stolicy. Miał nadzieję, że szybko dowie się czegoś
więcej, co pozwoli choć w małym stopniu zbliżyć mu się do winnego.
Badanie miejsca
przestępstwa to dopiero było wyzwanie, do tej pory zresztą siedzą tam policyjni
eksperci. Ustalili ponad wszelką wątpliwość, że faktycznie Summer tam właśnie
została zaatakowana i że walczyła. Mieli też kawałek linki, właśnie na nią
patrzy, którą zapewne została skrępowana (przynajmniej miał taką nadzieję, bo
ślady ciągnięcia wskazywały, że była całkowicie bezwolna, a to mogło znaczyć,
że… Nie, zakładają, że żyje. I on ją znajdzie!) Mieli sporo odcisków butów,
mieli też ślady krwi (duuużo krwi, zdecydowanie za dużo i to również go
martwiło)
Lista podejrzanych:
Augustyn – gdzie był 10
maja, kiedy zaginęła S.S.?
Winter – brat
zaginionej. Czy zrobił to, by jeszcze lepiej sprzedawała się jego książka.
Przecież nawet w „faktach” o tym mówili… I skąd oni kurde mieli zdjęcie
autografu z notatką porywacza??!?!?!?! Jak nasz główny dowód mógł zostać
pokazany w TVN?!?!? Musi szybko porozmawiać z Winterem. Swoją drogą o czym jest
ta książka „Tajemnice Dollsville”? Może ona ma jakiś związek z zaginięciem
Summer. Przecież porywacz zwraca się bezpośrednio do autora.
Sam – niby zgłosił
zaginięcie, ale to jej chłopak, może się o coś pokłócili?! Muszę to sprawdzić
Połowa mieszkańców
Patologicznej… Jezzzzuuu, w co on się wpakował, nawet porządnej listy
podejrzanych nie jest w stanie przygotować… Musi się skupić. I coś zjeść. Gdzie
ten chiński makaron?!
A może, może to nie
Summer jest ofiarą? Może to ona jest oprawcą? Bo skąd niby w opowieściach ludzi
ta męska głowa?! Może została zaatakowana, broniła się, zabiła i sama napisała
co napisała w książce. Jeezuuu.. czemu po głowie chodzi mu ciągle jakaś głowa?!
Kurde no, głupia głowa, którą niby wszyscy widzieli, a policja jakoś nieeee..
ROZDZAŁ
V
ul.
Patologiczna (by Ewa Bielecka – Nowakowska)
Hallo milicja ?
Bo łon jooo tak złapał. Uwiązał.. Łona taka
związana siedziała i błagała go o wolność. W dywan jooo zawinął. Rzucił się tak
na niooo. I łona go tak pac w łeb. Myśmy łuciekły. Bo Stasia bimber trzyma w
chałupie i lepiej żeby jej milicja nie łodwiedzała.
ROZDZIAŁ
VI
Zamknięcie
sprawy, komentarz komisarza Alexa
Chwała niech będzie
moherom! Kolejny raz przekonał się, że starsi ludzie to najlepsi informatorzy.
Babki z Patologicznej rozwiązały sprawę zaginięcia Summer. No może nie do
końca, bo kobieta nadal się nie odnalazła, ale teraz już wiemy, że nie została
porwana, a sama uciekła.
Po tym jak została
napadnięta i skrępowana w pustostanie przez nieznanego mężczyznę (w myślach
zwał go Nickiem, bezgłowym Nickiem) udało jej się jakoś oswobodzić i powalczyć
o uwolnienie. Zabiła, to prawda, ale babki wszystko widziały. To była obrona
własna! I nawet głowa się odnalazła, wturlała się do pomieszczenia obok, a pies
Maślaków zabrał ją do swojego ogródka.
Teraz policjanci wiedzą
już wszystko i mają komplet dowodów. Ekspertyza pisma potwierdziła, że tekst o
laleczce napisała sama Summer. Po co? O to trzeba będzie zapytać naszą
„porwaną”. Sprawa rozwiązana. Pozostaje tylko jedno, niezmienne od początku
pytanie, gdzie jest Summer?
ROZDZIAŁ
VII
Ava
Od czasu zniknięcia
Summer Winter pogrążał się w coraz większym otępieniu. Właściwie nie robił nic
oprócz przesiadywania w barze. Nie pisał, nie jadł, odwołał wszystkie spotkania
promujące książkę, nic tylko pił. Całymi dniami siedział przy stoliku pod ścianą
wpatrzony albo w kufel, albo w Avę obsługującą klientów. Odmowa wydania
kolejnego piwa na nic się nie zdawała, szedł do sklepu i z butelką czystej
wracał na swoje miejsce. W nocy, gdy Ava zamykała Norę ledwo trzymał się na
nogach. Pierwszego wieczora zabrała go do siebie, potem stało się to już
rytuałem. Od dwóch tygodni codziennie budziła się obok śmierdzącego pijaka.
Początkowo było jej go
żal, zresztą wszyscy byli smutni, przejęci i zaniepokojeni zniknięciem Summer.
Z czasem zaczęła mieć tego dość. Na nic zdały się tłumaczenia, prośby i groźby.
A wczorajsza nocna kłótnia przelała szalę goryczy. Pewnie i tak Winter nic z
niej nie pamięta.. No cóż, sam sobie jest winien. Obudzi się i nie będzie ani
jajecznicy na stole, ani otwartego baru, ani Avy w miasteczku. Być może to
wyrwie go z pijackiego letargu - pomyślała.
Zaraz po kłótni, gdy
tylko zasnął, wzięła torebkę, kilka ciuchów na przebranie i wyszła z
mieszkania. Samochodem jechała prawie 5 godzin. Nad ranem wynajęła pokój w
hotelu, zaciągała zasłony, uśmiechnęła się delikatnie na widok wschodzącego
słońca i zmęczona zasnęła. Właściwie nie wiedziała gdzie dokładnie jest, co
zrobi i jak długo tu zostanie. Odpocznie, zbierze myśli i zobaczy co dalej.
Teraz jest jej czas i zamierza go wykorzystać najmilej jak to możliwe.
Miasteczko do którego dotarła okazało się być małym kurortem wakacyjnym, o tej
porze roku raczej pustym, ale to nawet jej odpowiadało. Spacer po okolicy
sprawił że poczuła się jak na wakacjach, których dawno już nie miała. Odwiedziła
kilka sklepików z rękodziełem, mijała wiele uroczych knajpek ale to spa
spodobało jej się najbardziej. Weszła by zarezerwować sobie dzień rozpusty. Mimochodem
spojrzała na klientkę, której właśnie pracownica saloniku kosmetycznego
pakowała balsamy i stanęła jak wryta. Całkowicie ją zamurowało, nie zareagowała
gdy kobieta pospiesznie minęła ją i wyszła ze spa.
Mail Avy do Sama:
Drogi Samie,
Piszę do Ciebie, bo jak
wiesz, z Winterem nie da się ostatnio porozmawiać. Pewnie niedługo wszyscy
zauważą moje zniknięcie, klienci baru zapewne prędzej niż inni mieszkańcy
DollsvilleJ.
Wyjechałam, nie wiem na jak długo, przekaż proszę znajomym by się nie martwili.
Wrócę jak odetchnę, musze odpocząć bo pijacki ciąg Wintera spowodował, że
zaczęłam się dusić.
Ale do rzeczy.
Widziałam Summer!!! Naprawdę. Nic jej nie jest i teraz jestem pewna, że ukrywa
się świadomie. Być może nie wie, że nic jej nie grozi i że dochodzenie policji
wykazało, że działała w obronie własnej. W miasteczku do którego dotarłam
zobaczyłam kobietę podobną do Summer, aż mnie zamurowało, nie zareagowałam gdy
mnie minęła i wyszła z salonu kosmetycznego. Dopiero gdy recepcjonistka, która
zauważyła z jakim zainteresowaniem przyglądałam się wychodzącej kobiecie, zagadnęła
że ciekawe kto to, pewnie to jakaś bogata celebrytka bo ukrywa swoje rude włosy
pod blond peruką, a oczy za dużymi okularami przeciwsłonecznymi wtedy zyskałam
pewność. Gdy wybiegłam za nią na ulicę zobaczyłam ją na tylnym siedzeniu
taksówki, mrugnęła do mnie, przesłała buziaka, pomachała na pożegnanie i
odjechała. Biegłam za samochodem, widziała to, ale nie zatrzymała auta.
Odjechała.
Drogi Samie, będę mieć
oczy szeroko otwarte, będę wypatrywać Summer. A tymczasem nie martw się
proszę. I zajrzyj proszę do Wintera, pomimo całej złości, trochę się o niego
martwię.
PS dzięki uprzejmości
pracownicy spa mam zdjęcie Summer, spójrz proszę na załącznik, to zdjęcie z
kamery przemysłowej zamontowanej w spa.
Buziaki,’
Ava
ROZDZIAŁ
VIII
Winter
Nigdy mnie nie kochała!!
Głupia… Jak chce, niech sobie od niego odchodzi, ale po co zaraz bar
zamykać?!?! Pomyślał Winter odchodząc spod zamkniętego pubu.
Sam wiedział, że szukanie
Wintera nie potrwa długo. Normalnie od razu skierowałby się do Nory, ale z
maila Avy wynikało, że zamknęła swój bar. Zostały do sprawdzenia dwa mieszkania
i sklep monopolowy. No chyba, że Winter połączył siły z Dziaduniem i jego naleweczką
albo przeniósł swój pijacki tyłek na Patologiczną…
Znalazł pijaka w sklepie.
Wyglądał tak fatalnie, że wcale nie dziwił się Avie, że nie wytrzymała z
nim dłużej. Pokazał mu maila, pokazał
zdjęcie. Winter od razu rozpoznał siostrę, ale nie do końca rozumiał całą
sytuację. Jak to nie chce wrócić? Dlaczego? A Ava czemu wyjechała?! Wziął
wydruki od Sama i stwierdził, że musi to wszystko na spokojnie przemyśleć.
Najlepiej nad butelką jaką. W zasadzie to dzień dobrych wiadomości, nie będzie
sobie żałował – pomyślał - i sięgnął z
półki największą butelkę whiskey…
ROZDZIAŁ
IX
Greta
UPADEK GWIAZDY
Historia Wintera Sky by Greta Gracja
Ostatnio Winter Sky nie schodzi z głównych stron gazet, magazyny
pełne są jego okładek, a sam autor książki „Tajemnice Dollsville” był gościem
wielu programów telewizyjnych i radiowych. W ciągu zaledwie kilku miesięcy
wyrósł na gwiazdę. Na początku w związku z premierą książki, później z głośnym
zaginięciem siostry Summer S., brutalnym morderstwem, aż wreszcie przez
pijackie burdy i niekończące się imprezy stał się ulubieńcem tygodników
plotkarskich. Jaki naprawdę jest Winter Sky i co stoi za jego upadkiem dowiecie
się z poniższego artykułu.
Wstęp napisała dość
szybko, nie potrzebowała do tego żadnego śledztwa, to wiedział każdy, ale Greta
postanowiła przyjrzeć się sprawie ciut bliżej. I choć miała nieskończone
jeszcze inne trzy artykuły, w tym jeden o Donaldzie T., postanowiła zebrać
trochę materiału również o pisarzu. Pomimo, że traci na popularności, to nadal
dobrze się sprzedaje. Warto dodać coś od siebie, pomyślała, tym bardziej, że
jestem na miejscu. Czy Winter zgodzi się na wywiad, co myślą o nim mieszkańcy?
Szybko spakowała notes, dyktafon i mały aparat fotograficzny do torebki i
wyruszyła na łowy.
„Dobry kompan z niego był, stawiał zawsze… Ale tego, że przez
niego panienka Ava bar zamknęła nigdy mu nie wybaczę” Wiesiek spod Nory
„Czego chcecie pismaki od chłopaka, ma pieniądze, książką zarobił,
niech sobie wydaje na co chce, czy to chlanie, imprezy czy dziwki. To dobry
chłopak, swój. U nas wydaje, co nie?” Właściciel monopolowego„To nie jego wina pani Greto, to przez te kobiety! Baby zniszczą każdego. Własna siostra i jego własna dupa doprowadziły do tego upadku” Marian W.
„To było do przewidzenia, jak ktoś odniesie sukces, to potem każdy chce się z nim napić” Mariola S.
„Pani o co tyle hałasu, naleweczki już się nawet napić spokojnie nie można, od razu pijaka z niego robicie” Dziadunio
„Ja nie rozumiem, po co on na dziwki do Puppen Dupen lata, przecież w Dollsville tyle pięknych panien!” Dżesika J.
„Oj przestańcie już szukać sensacji, nic nie powiem” Sam Winny, chłopak zaginionej Summer, siostry Wintera
„Co tam Winter, mnie bardziej interesuje czy wiadomo coś więcej kochanieńka o Nicku Bez Głowy, kim on był?!” Babka Wolna
„Zamawia Pani czy wychodzi? Tyle mogę powiedzieć” Mia May,
właścicielka cukierni
Greta potrzebowała
przerwy. Zamówiła kawę i ciastko z malinami i usiadła przy stoliku pod ścianą.
Wyjęła z torebki dyktafon, podłączyła słuchawki i odsłuchała nagrany materiał z rozmów z
mieszkańcami. Hmmm… niewiele się dowiedziała. Większość stoi za nim murem, mimo
wszystko. Traktują go jak swojego, ja jestem tu jeszcze zbyt krótko by zdobyć
ich zaufanie. Choć jest coś, o czym nikt jeszcze nie pisał. Kobiety w życiu
Wintera. O siostrze pisał już każdy, ale o dziewczynie, jak ona miała... Ava,
tak Wiesiek powiedział, że Ava, chyba nikt wcześniej nie wspominał. I co
powiedział ten Marian… odsłuchała raz jeszcze.. „…i jego własna dupa doprowadziły do tego upadku”, tak, pomyślała,
trzeba się temu przyjrzeć. Kobiety w życiu Wintera, jak to powiedziała Dżesika?
Że na dziwki do PuppenDupen lata, to będzie sensacja, coś w tym musi być, bo i
właściciel monopolowego wspomniał panienki lekkich obyczajów w rozmowie. Mam
punkt zaczepienia. Trzeba będzie to sprawdzić. Kończę kawę i poobserwuję trochę
pisarza. Kto wie, może nie będzie to stracony dzień, pomyślała.
Wintera znalazła w parku,
siedział na ławce w otoczeniu pustych butelek. Nie chciał rozmawiać, złożył jej
za to niemoralną propozycję. Wycofała się i zza drzewa pstryknęła mu kilka
fotek. Postała jeszcze chwilę, a gdy wstał ruszyła za nim. Wiedziała, że jest
pod wpływem, a mimo to wsiadł do auta. Oj niedobrze z tobą pisarzu, niedobrze.
Wskoczyła do taksówki i kazała kierowcy ruszyć za granatowym autem Wintera. Mam
nadzieję, że nie pojedzie daleko, nie mam za dużo pieniędzy przy sobie -
powiedziała do taksówkarza. Spokojnie pani, to auto przed nami prowadzi Winter,
a on, jak sobie popije to lubi do burdelu skoczyć, także będziemy kończyć w
Puppen Dupen, albo jeszcze wcześniej, na komisariacie, jak go zatrzymają. Nie
zawsze udaje mu się tam dojechać w tym stanie – dodał kierowca uśmiechając się
pod wąsem. Faktycznie, Winter zaparkował tuż pod podrzędnym domem uciech. Greta
okrążyła kamienicę, zauważyła, że od podwórka są schody przeciwpożarowe.
Wspięła się na nie i miała idealny widok na spowity w czerwonej poświacie
pokój…
Winter to pisarz, ma wrażliwość artysty, jest podatny na
negatywne bodźce, a na jego upadek miał bezpośredni wpływ fakt głośnego
zniknięcia jego siostry. Nie poradził sobie z nagłą popularnością, ze stresem,
z niepewnością o stan i życie Summer. Pomocy w tak trudnej sytuacji szukał w
tym czego zaznał już wcześniej, w alkoholu. Upijając się co dzień do
nieprzytomności, wszczynając burdy i biorąc udział w pijackich libacjach
doprowadził do odejścia kobiety swojego życia, Avy. To tylko przyspieszyło jego
upadek. Bez wsparcia bliskich mu kobiet, przytłoczony stresem okazał się być
słabym, nieprzystosowanym do życia człowiekiem. Opuszczony przez partnerkę stał
się równie częstym bywalcem burdeli jak
i aresztu policyjnego. W rozmowie z Aleksis, damą do towarzystwa z
opublikowanego w artykule zdjęcia, dowiedziałam się, że nigdy nie wiadomo było w
jakim stanie zawita do niej Winter. Miewał zarówno stany obniżonego nastroju
jak i stany nadmiernego pobudzenia. Czasem pragnie miłości i delikatności,
innym razem jest dominujący i brutalny. Jedno jest niezmienne, zawsze jest
pijany.
Wygląda na to, że to już koniec Wintera Sky, jego gwiazda gaśnie,
a kariera dobiega końca. Winter, którego przekleństwem okazała się być jego
własna, niezwykła wrażliwość.
Hmm… pomyślała Greta. Nie
jest to może najwyższych lotów artykuł, ale do kolorowego tygodnika się nadaje.
Jako freelancerka wysłała go do redakcji z nadzieją na dobry zarobek. Bo co jak
co, ale zdjęcia mam fenomenalne, pomyślała.
ROZDZIAŁ X
Ava
Winter
ty złamasie, zdążyła pomyśleć Ava zanim zerwała się z hotelowego łóżka
zrzucając z kolan magazyn z artykułem Grety. Dobiegła do łazienki w ostatniej
chwili i zwymiotowała. Cholera jasna! Gdyby to był pierwszy raz, pomyślałaby że
to ze względu na zdjęcie Wintera z tą kurwą z burdelu, ale wymiotowała już
wcześniej… Czym oni do kurwy nędzy karmią tu turystów, wymamrotała… Albo…
nieeeeeee… to nie może być prawda… Chociaż… ubrała się i wyszła do apteki po
test ciążowy…
Wk..$%^#@
ja pie**&%$$ k*%@% … wysyczała Ava na widok wyniku testu. No to mamy
problem! Choć nie, nie my, nie ma już nas... Otworzyła laptopa i wstukała w
wyszukiwarce adres najbliższej kliniki.
ROZDZIAŁ XI
Sam
Siedział
w ciemności i zastanawiał się co dalej. Tyle czasu minęło już od zniknięcia
Summer, a on nadal pomieszkiwał w Pensjonacie. Przecież przenieśli się do
Dollsville dla Wintera. Summer tak tęskniła i martwiła się o niego. A teraz nie
ma ani jej, a z kumpla zostały tylko jakieś pijackie zwłoki… Wynajmowany pokój
kosztuje majątek, a Sam nawet nie zaczął szukać pracy przez cały ten
rozgardiasz.
Z
rozmyślań wyrwał go dźwięk nadchodzącej wiadomości. Mail. Ciekawe od kogo.
Podniósł się z łóżka i zaczął czytać.
Drogi
Samie,
Mam
do Ciebie ogromną prośbę. Wyjechałam tak nagle.. Zamierzałam wrócić, ale
sytuacja się trochę zmieniła i do Dollsville mi aktualnie nie po drodze. Czy
mógłbyś zabezpieczyć Norę? Zrób co chcesz, możesz ją poprowadzić pod moją
nieobecność, możesz zamknąć. Ale nie pozwól by została zniszczona czy
rozkradziona. Bardzo Cię o to proszę. To samo zrób z moim mieszkaniem. Jeśli
chcesz, przenieś się do niego z pensjonatu, jeśli nie, wynajmij je proszę, a
pieniądze przeznaczaj na opłaty (nie zapomnij opróżnić lodówki!).
Ucałuj
ode mnie siostry May.
Ava
Ava
Kurde,
co jest z tymi kobietami, że tak znikają, pomyślał. Z drugiej strony nie miał
co się dziwić Avie, sam ledwo wytrzymywał z Winterem, a teraz po ostatniej
publikacji jego zdjęć z burdelu, jego reputacja legła w gruzach. Rozumiał ją. I
Ava, w przeciwieństwie do jego Summer, chociaż się odzywała. Nacisnął odpowiedz
i napisał.
Kochana
Avo,
Tak
pusto i smutno tu bez Ciebie. Jak długo Cię nie będzie i przede wszystkim gdzie
jesteś? Czy spotkałaś jeszcze raz Summer? I czy nic Ci nie jest? Tak bardzo się
martwię. Teraz już o Was obie.
Oczywiście
zajmę się Norą. A propozycja zamieszkania u Ciebie jest dla mnie rozwiązaniem
wielu problemów, więc skorzystam z niej z największą przyjemnością.
O
nic się nie martw. Zajmę się wszystkim. Siostrzyczkom przekażę pozdrowienia z
samego rana jak tylko pójdę do piekarni po bułki.
Ściskam,
Sam
Siedział
wpatrzony w monitor jeszcze przez chwilę. Potem wstał i zaczął się pakować.
Swoje i Summer rzeczy. Jak tylko Ava napisze to usłyszy sygnał, a wtedy otrzyma
odpowiedz na swoje pytania. Bardzo był ciekaw, gdzie zatrzymała się
przyjaciółka i kiedy planuje wrócić. A zaraz potem przypomniał sobie, że obiecał
jej zająć się Norą. Matko kochana, będzie prowadził bar! Ma pracę! Tylko jak
sobie da z tym radę…
ROZDZIAŁ XII
Summer
Prywatna
Klinika była ogromnym budynkiem w kształcie litery U. Dokładnie po środku było
wejście główne, całe w marmurze, z ogromną fontanną i palmami. Na środku stały
dwa potężne i również marmurowe biurka – dwa sekretariaty. Skrzydło na prawo zajmował oddział Profesora
Mariusza Rachciacha wraz ze swoją najlepszą w kraju prywatną Kliniką Piękna ‘
La Estetica’, część budynku na lewo należała do jego żony Dr Bożeny
Rach-Rachciach, w tej części budynku mieściła się Klinika Leczenia Niepłodności
i Świadomego Macierzyństwa.
Summer uśmiechnęła się do siebie, na prawo kochana,
na prawo. W lewo nawet nie patrz. Doktor Mariusz już na Ciebie czeka, to
ostatni przystanek przed powrotem nowej Summer. Zaśmiała się do siebie.
Wreszcie była zadowolona, w przeciwieństwie do zamyślonej młodej kobiety, która
właśnie wyłoniła się z korytarza po lewej stronie.
Cholera jasna, to znowu Ava.
Co ona tu robi?!? Ciekawość zwyciężyła. Summer podbiegła do dziewczyny brata. Ta zdążyła
tylko schować za siebie zdjęcia z USG, spojrzała na Summer, łzy popłynęły jej z
oczu i wybiegła z kliniki Rachciachów.
Co tu się do cholery wyprawia. Przecież
to ja uciekam, ja się ukrywam. Dopiero co leciała za moją taksówką ponad pół
kilometra, a teraz nie chce nawet słowa zamienić?!? I zdjęcia widziałam, jest w
ciąży! Summer usiadła na kanapie zamyślona. Do jej wizyty zostało jeszcze 12
minut. Wzięła do ręki pierwszy lepszy magazyn, otworzyła i wiedziała już
wszystko. Winter! Jak mogłeś!!! Biedna Ava, pomyślała Summer. Oby nie zrobiła
niczego głupiego!
5ty tydzień ciąży Avy
ROZDZIAŁ XIII
historia Avy
W
jej życiu nigdy nie było miłości. Odkąd pamięta rodzice traktowali ją jak niechcianego
psiaka. Miała nianie, opiekunki, szkoły z internatem. Oni mieli swoje prace,
bankiety i sukcesy zawodowe. Nie było kochających rodziców, dziadków, imprez na
urodziny czy wspólnych wakacji i świąt. Była obojętność, wymuszona uprzejmość i
tylko jedna, jedyna awantura, która zmieniła wszystko. To było wtedy, gdy
dowiedzieli się, że złożyła dokumenty i została przyjęta na akademię sztuk pięknych i że nie wybiera się
na studia prawnicze, jak to sobie założyli. Padło wiele cierpkich słów, żalu,
jadu i oskarżeń. Kazali się jej wynosić, usłyszała, że przynosi im wstyd. Tej
samej nocy spakowała plecak i odeszła. A oni jej nie szukali. Wiedziała o tym,
bo przecież z ich pieniędzmi i znajomościami, znalezienie jej nie byłoby żadnym
problemem. Nie zmieniła nazwiska, posługiwała się cały czas tymi samymi
dokumentami wystawionymi na Avę Taylor (tylko w czasie studiów lubiła
przedstawiać się nie jako Ava, a Avangarda). Gdyby chcieli, nawiązaliby
kontakt. Mieli na to 10 lat. Byli oschli, wyniośli a ona nie miała ochoty ich
widzieć, więc też się nie odzywała. I tylko czasami, zwłaszcza na początku
znajomości z Winterem, zastanawiała się, czy jest do nich podobna. Wtedy gdy on
nazywał ją królową lodu. Uśmiechnęła się na samą myśl o tym. Ehhh Winter,
Winter coś ty najlepszego narobił chłopaku…
Przypomniała
sobie pierwszy dzień swojego nowego życia. Była noc, siedziała w parku i
zastanawiała się co dalej. Za co będzie żyła, dokąd pojedzie, gdzie zamieszka i
czy w jej obecnej sytuacji powinna w ogóle rozpoczynać studia. Nie potrafiła
odpowiedzieć na żadne z zadanych sobie pytań. Wstała i pod osłoną ciemności
przemaszerowała 8 km w kierunku wylotówki z miasta. Droga stopem do stolicy
zajęła jej prawie 2 dni. 46 godzin
rozmyślania co dalej. Miejsce w akademiku miała dostać dopiero za cztery
miesiące. Do tego czasu musi pracować jak najwięcej. Potem będzie łatwiej, ma
przecież stypendium, będzie akademik, będzie miała pracę… Da radę! Po dotarciu
na miejsce, pełna nadziei, kupiła gazetę z ogłoszeniami i tak trafiła na swoją
pierwszą pracę. Od razu z zamieszkaniem.
Trafiła
do Rity i Richarda, 46 letniego, bezdzietnego małżeństwa. Mieszkali w ogromnej
rezydencji z basenem i nawet Avie przemknęło przez myśl, czy to nie są
przypadkiem znajomi jej rodziców, bo standard życia mieli niewiele niższy.
Mieli służące i sprzątaczki, a nawet pielęgniarkę w domu. Ava miała tylko
umilać czas starszemu panu, Ianowi, ojcu pana domu. Ian był miłym staruszkiem,
zupełnie nieuciążliwym. Wystarczyło pomóc mu z posiłkami, rozmawiać z nim i czytać,
codziennie zabierać też starszego pana w wózku na obowiązkowy spacer do ogrodu
czy parku. Do kąpieli, toalety i rehabilitacji po udarze byli inni. Dziadunio
uwielbiał książki, zwłaszcza historyczne, a że wzrok już mu na to nie pozwalał,
każdego dnia przez kilka godzin czytała mu na głos o bitwach, rycerzach,
knowaniach królów i ich poddanych.
Rita,
z racji wysokiego stanowiska w ministerstwie, w domu bywała niewiele i trochę
przypominała Avie jej własną, dystyngowaną matkę. A Richard był właścicielem firmy
budowlanej, ponoć dużej, budowali tylko ogromne wieżowce, jeśli wierzyć w to co
mówił. W domu bywał zdecydowanie częściej niż jego żona, z czego Ava od
początku nie była jakoś szczególnie zadowolona. Wolała spędzać czas tylko ze
starszym panem. Richarda od początku nie polubiła, patrzył na nią lubieżnie,
ślinił się i ciągle tarł krocze w jej obecności. Później miało okazać się, że
nie myliła się co do tego typka. Nie, nic jej nie zrobił, nie zdążył. Wybiegła
w porę, jak pewnego wieczoru zobaczyła go w salonie walącego sobie konia przed
laptopem na monitorze którego w roli aktorki filmu porno występowała Ava w
swojej własnej, prywatnej łazience
nacierając nagie ciało balsamem. W drzwiach, w jednej ręce z wyrwanym
Richardowi laptopem w drugiej z komórką próbując wybrać numer alarmowy, zderzyła się
z Ritą. Kobieta natychmiast kazała mężowi podciągnąć spodnie i wynosić się do
góry, a Avie usiąść w kuchni. Powiedziała, że nie chce skandalu. Że przeprasza
za męża, i jego zachowanie. Wyraziła nadzieję, że uda się zachować dyskrecję. Zaproponowała
okrągłą sumę pieniędzy. Ava kręciła głową, nie wierzyła w to co się dzieje. Nie
chciała słuchać pani Rity.. Sytuacja stawała się coraz bardziej nerwowa,
zwłaszcza, że policyjny patrol podjechał już na podjazd rezydencji. Wtedy Rita
uderzyła zapłakaną Avę w twarz, nie mocno. Ale uderzyła. Kazała wziąć się w
garść i wytrzeć łzy. Obiecała jej do zaproponowanej sumy pieniędzy jeszcze na
własność mieszkanie blisko uczelni. Ava zdążyła tylko kiwnąć głową i dodać, że
chcę też tego laptopa, wraz ze wszystkimi nagraniami z jej udziałem. Rita
przytaknęła i ruszyła w kierunku drzwi odprawić policjantów. Tak właśnie Ava
straciła swoją pierwszą pracę. Ale z domu Evansów wyszła bogatsza, nie tylko w
kopertę pełną gotówki, mieszkanie z dwoma sypialniami, ale również z najnowszym
modelem laptopa pełnym świńskich filmów, najczęściej z udziałem młodych, jak
ona, dziewczyn. I tylko starszego pana było jej żal.
Lata
studiów wspomina już dobrze, lubiła zajęcia na wydziale wzornictwa i architektury
wnętrz, były kreatywne i dawały jej wiele satysfakcji. Dzięki Richardowi -
zboczeńcowi i jego żonie ukrywającej wszystkie perwersje męża, miała zapewnione
mieszkanie, dzięki stypendium nie musiała płacić za studnia, a za zarobione
pieniądze mogła spokojnie się utrzymać i imprezować tak jak lubiła, czyli na
maksa. Pracowała w różnych miejscach, choć najczęściej były to bary, puby i
kluby nocne. Dodatkowy dochód, szczególnie po drugim roku studiów, stanowiły
również projekty graficzne, loga firm na zamówienie, projektowanie wzorów
porcelany, czy później, już w biurze projektowym w którym się zatrudniła, to co
było już specjalizacją na studiach – wzornictwo użytkowe, w szczególności
meble. Lubiła proste formy, kilka jej projektów do tej pory dostępne było w
salonach meblowych na całym świecie. Za samą serię stolików zaprojektowanych
dla szwedzkiego potentata z branży meblowej kupiła kolejne mieszkanie i bar, tam w
Dollsville.
Na
studiach poznała Leę May, były na tym samym roku, choć Lea specjalizowała się w
architekturze wnętrz, a Ava wybrała wzornictwo. Na imprezach, gdy wypiły już
więcej niż trochę, często rozmawiały o wspólnym salonie z wyposażeniem wnętrz.
Wiedziały dokładnie co chciałyby w nim sprzedawać i jak miałby wyglądać, marzył im się taki stary,
pofabryczny loft. Ot takie, szczeniackie marzenia… Lubiła to ich wspólne
fantazjowanie, równie mocno jak wspólne imprezy. I facetów. Facetów tez lubiła.
Jak teraz wraca myślami do tamtego okresu, to ma wrażenie, że zachowywała się
jak spuszczona ze smyczy. Zresztą nie tylko ona. Wszyscy jej znajomi.
Wyzwoleni, pieprzeni artyści. I choć w czasie studiów nie była nigdy w
oficjalnym związku, to i tak sporo się w jej życiu erotycznym działo. Najdłużej
związana była z Markiem, studiował rzeźbę i miał fioła na punkcie kobiecego
ciała. A już zupełnie zafiksowany był na starsze babki, im starsze i grubsze,
tym bardziej się ślinił. Spotykali się nieregularnie, czasem raz, dwa razy w
miesiącu, w innym praktycznie ze sobą mieszkali. Uwielbiała jak studiował jej ciało,
dogłębnie. Był jedynym ze wszystkich jej partnerów, który dbał aż za bardzo o
jej potrzeby. Czasem wręc musiała się domagać, by w końcu przerwał pieszczoty i
porządnie ją zerżnął. Z Markiem poznała też wolną miłość. Potrzebował Avy by
wbijać się na imprezy swingersów, bo o ile samotne kobiety były wpuszczane do
prywatnych klubów, to sami mężczyźni już nie. Dlatego zawsze wchodzili tam
razem, by zaraz po przejściu przez drzwi, rozdzielić się i szukać nowych
partnerów. Ava uwielbiała te wieczory. Różnorodność, wolność, zniewolenie,
dominację i to uczucie spełnienia. Na jednej z takich imprez poznała też drugą
z sióstr May, najstarszą – Tię. I to była ich tajemnica, nigdy nie powiedziały
o tych imprezach pozostałym siostrom. Zresztą, Tia zawsze sprawiała wrażenie
spokojnej, troskliwej i opiekuńczej najstarszej siostry. Gdyby tylko pozostałe
wiedziały co się zazwyczaj działo w jej łóżku!
Po
skończonych studiach, które trwały o rok dłużej niż zakładała, a wszystko przez
poszukiwanie siebie, odkrywanie prawdziwego ja i własnej seksualności na końcu
świata, morzach i oceanach. Właściwie to tak szumnie brzmi tylko. Po prostu,
poznała faceta. Było im dobrze. Kolejny wolny związek, czyli taki jaki
preferowała, bez miłości, za to z dzikim seksem. Eryk mógłby śmiało być jej
ojcem. I choć trzymał się świetnie, był zadbany, zawsze dobrze ubrany,
starannie ukrywał siwiznę u najlepszych fryzjerów, to jego wiek zdradzały siwe
włosy bujnie porastające jądra. Dlaczego związała się z o tyle starszym
mężczyzną? Z perspektywy czasu wiedziała, że było to desperackie poszukiwanie
ojcowskiej miłości. Wtedy wydawało jej się to całkiem niezłym pomysłem,
szczególnie, że Eryk potrafił ją ujarzmić, dla niego była uległą, całkowicie
posłuszną i oddana seksualną niewolnicą. I do tego był nieprzyzwoicie bogaty,
co jej, zaledwie 22 letniej dziewczynie, bardzo imponowało. Wyruszyli w dwutygodniowy
rejs jego prywatnym jachtem. Eryk -jej kapitan i ona- jego niewolnica oraz
reszta męskiej załogi. Już wcześniej, po zabawach w nocnych klubach, wiedziała
jaką podnietę czują mężczyźni patrząc. Nie zdawała sobie tylko sprawy jak to
jest, gdy patrzy cała załoga, jednocześnie spełniając swoje marzenia seksualne.
Tam, na łodzi, wszystko było pod kontrolą pana. Ona całkowicie zniewolona,
często skrępowana i wykonująca rozkazy, oraz pozostała część załogi skwapliwie
korzystająca z perwersji i rozkazów kapitana. Pomimo stosunków, które trwały
godzinami, na przemian rżnięta przez pół tuzina podpitych marynarzy, czuła się
wreszcie w pełni usatysfakcjonowana. Spełniona.
Zakończyła
to tak, jak to lubiła najbardziej, niespodziewanie, po cichu i nocą. W porcie
na Hawajach. Zaledwie chwilę po tym jak usłyszała rozmowę telefoniczną Eryka z
żoną o której zapomniał jej powiedzieć. Wkurzyła się. Więc odeszła. Ot tak. Na
najbliższy statek wycieczkowy, który mógłby zabrać ją z wyspy pełnej
uradowanych turystów, czekała prawie trzy tygodnie. Napisała maila na uczelnię,
wzięła rok dziekanki. Na wyspie
pracowała w barze na plaży, przyjmując napiwki wprost zza nieziemsko
wycięte bikini. Statek, którym odpłynęła, okazał się ogromnym wycieczkowcem, z
basenami na każdym pokładzie, dyskotekami, miał nawet pole golfowe i dwa
lądowiska dla helikopterów! Tu także
załapała się na pracę za barem. I choć napiwki nie były już tak hojne jak na
Hawajach, odbiła sobie to na prywatnych przyjęciach dając pokazy striptizu. Na
statku pracowała aż do rozpoczęcia kolejnego, dla niej ostatniego, roku
akademickiego.
Po
skończonych studiach podjęła pracę biurze projektowym w Wellington. Pieniędzy z
rocznego rejsu nadal miała sporo, bo i striptizy z czasem rzadko kończyły się
tylko na tańcu, więc zainwestowała większość w nowe mieszkanie, blisko pracy.
Tego w stolicy nie sprzedała, zostawiła sobie, jako zabezpieczenie przyszłości.
Codzienna praca od 9:00 do 18:00 okazała się być nudna i absolutnie nie sprawiająca radości Avie.
Brakowało jej nocnego życia, szaleństwa i ryzyka, z trudem co rano zwlekała się
z łóżka. Gdyby nie sukcesy, jakie odnosiły jej projekty, pewnie rzuciłaby to
dużo wcześniej. A tak jeszcze dwa lata dusiła się w ogromnym biurze, pełnym
fermentu i wszech obecnej żółci zazdrosnych o jej sukcesy współpracowników. Gdy
wreszcie postanowiła odejść i przedstawiła przełożonym wypowiedzenie, okazało
się, ze nie chcą jej puścić. Zaproponowali by nadal dla nich projektowała,
pracując z domu. Zgodziła się. I jeszcze tego samego dnia postanowiła uczcić
swoją namiastkę wolności pierwszym tatuażem. W salonie spędziła prawie pół
roku, bo tak, znów pojawił się na horyzoncie facet. Tatuażysta Vik, kolejny
pieprzony artysta i tak jakoś poszło. Odeszła dopiero gdy tylko jej ciało
zapełniło się wszystkimi tymi dziarami, których pragnęła. Zbiegło się to z jej
największym sukcesem zawodowym – wspomnianym wcześniej projektem stolików dla
IKEA. Znów była bogata, wolna i ponownie czuła, że czas coś zmienić w swoim
życiu.
I
tak, w wieku 26 lat, trochę pod wpływem opowieści Mayowych przyjaciółek z
czasów studenckich, mając w pamięci ich historie pełne wakacyjnych przygód
spędzane w uroczym Dollsville, podjęła decyzję o kolejnej przeprowadzce. Także
tym razem nie miała dużo rzeczy, zresztą nigdy do nikogo i niczego się nie
przywiązywała, tak bardzo bała się straty czy odrzucenia. Spakowała cały
dobytek w starego forda garbusa, którego ubóstwiała, i który pomimo sędziwego
już wieku, nigdy jej nie zawiódł i ruszyła nad ocean. Tak wylądowała w
Dollsville, z kolejnym mieszkaniem w kolekcji i barem w pakiecie. I żyła sobie
spokojnie całe dwa lata, prowadząc Norę i klepiąc na kompie nowe projekty dla
swojego pracodawcy z daleka. I wszystko było dobrze. Polubiła to nadmorskie
miasteczko, jego mieszkańców, ucieszył ją ogromnie odnowiony kontakt z Mayówkami
(także z tą trzecią, Mią, piękną, choć wg Avy najnudniejszą z sióstr, a może to
tylko pozory, może także i ona, jak pozostałe siostry, skrywa jakieś tajemnice,
pomyślała). I wtedy pojawił się on, nieprzyjmujący odmowy do wiadomości. I
uległa, przepadła. Pierwszy raz pokochała. Winter, kolejny pieprzony artysta w
jej życiu. A teraz ma za swoje. Znów ucieka, znów zaczyna nowe życie. Tyle, że
teraz już nie sama, a z małą istotką pod sercem. Delikatnie pomasowała brzuch i
cicho wyszeptała: Mamusia Cię kocha, wiesz?
ROZDZIAŁ XIV
Winter
Winter,
Ty pieprzony dupku! Jak mogłeś!!! Pijesz, po burdelach się włóczysz, a Ava w
ciąży! Twojego dziecka się spodziewa. Jak myślisz, co zrobi po ostatniej
publikacji w tym szmatławym tygodniku?!
Winter
nie od razu wszystko zrozumiał. Głowa ciążyła mu jeszcze po wczorajszej imprezie,
a popołudniowy telefon po prostu wybudził go z głębokiego snu.
Inteligentnie
wymamrotał tylko: Summer, to Ty sioooostrzyczko ?
Ja
pieprzony pijaku! Lepiej weź sobie do serca to co Ci powiedziałam! Zrób coś
natychmiast bo ją stracisz. Ją i swoje dziecko. O ile już nie jest za późno…
To
mówiąc rozłączyła się jakby bała się więcej powiedzieć. Winter usiadł na łóżku
i sprawdził ostatnie połączenie. Numer prywatny. Cholera.
ROZDZIAŁ XV
ROZDZIAŁ XV
Winter
W
monopolowym, do butelki, dokupił jeszcze plotkarski tygodnik. To chyba ta
gazeta, o której wspomniała Summer. Sprzedawca coś tam niewyraźnie mamrotał, że
nie poleca lektury, ale co tam…
Mijając
piekarnię machnął do Mii, ta przywołała go ruchem dłoni. Wspomniała, że rano
był u niej po bułki Sam. Dostał wiadomość od Avy – nie zamierza wracać. Mia, z
uniesioną brodą, wymownie spojrzała na Wintera, wiesz może czemu? Bo jestem
debilem - odparł pisarz i wyszedł.
Wrócił
do mieszkania Avy. Od prawie miesiąca nie był już w swoim. Nalał sobie pół
szklanki czystej i otworzył czasopismo. O kurwa, wyrwało mu się… Rzucił gazetą
o ścianę. Nie musiał czytać, wystarczyło, że widział zdjęcia. Opróżnił
szklankę, nalał sobie kolejną porcję. I tak do końca, do dna, zapomnieć.
ROZDZIAŁ XVI
Sam
Sam
ledwo radził sobie z plecakiem, torbą z laptopem i dwoma kompletami ogromnych
walizek. Tylko mi kurna klatki z kanarkiem jeszcze brakuje! Wcale nie zdziwił
się, że drzwi mieszkania Avy zastał otwarte. Dobrze, że do niego napisała. W
mieszkaniu, choć słońce jeszcze nie zaszło, było całkiem ciemno. Zaciągnięte
żaluzje spowiły salon w półmroku. Zapalił światło. W pomieszczeniu nie było
nikogo. Kurcze, widząc otwarte drzwi myślał, że zastanie w środku Wintera. Jak ta
moczymorda mogła wyjść nie zamykając mieszkania!!
Podniósł
żaluzje, pootwierał okna w salonie, przeszedł do sypialni. Zdziwiło go światło
w łazience. Zajrzał do środka. W wannie wypełnionej wodą zmieszaną z krwią
leżał Winter, z jego nadgarstków nadal sączyła się krew…
Ślady
ostatnich podejrzanych faktur Donalda T. prowadziły do szpitala w Puppen Dupen.
Akurat zdążyła wejść do izby przyjęć, gdy podjechała karetka na sygnale. Z
pojazdu, wraz z ratownikami medycznymi, wyskoczył Sam. Interesujące pomyślała i
podeszła bliżej.
Ratownicy
zdążyli już wyciągnąć poszkodowanego. Dosłownie wbiło ją w posadzkę gdy zobaczyła,
że to Winter Sky. Miał obwiązane nadgarstki, od razu domyśliła się dlaczego.
Usłyszała tylko szept Sama. Ratujcie go panowie, błagam, ratujcie.
Odpowiedzieli, że niewiele już mogą zrobić.
Gdy
wieźli go korytarzem nadal stała w bezruchu. Nie zareagowała nawet gdy Sam
podszedł do niej i zapytał:
„I
co? Zadowolona jesteś z siebie suko?! Zdjęć nie robisz, hieno jedna?! Swoich w
szmatławcach opisujesz i tak to się kończy!”
Spojrzał
na nią groźnie, wyglądał jakby miał ochotę ją uderzyć. Ale ratownicy z Winterem
już się oddalali więc pobiegł za nimi.
Co
ja narobiłam! Co ja kurwa narobiłam. Osunęła się na kolana i zapłakała. Masz za
swoje, drugi raz już nie zapomnisz, że się nie sra do własnego gniazda…
pomyślała
Wyszła
ze szpitala i wsiadła do taksówki. Poprosiła o kurs do Dollsville. Gdy
dojechali do miasteczka wysiadła jeszcze kawał drogi od swojego domu. Musiała
wyjść na powietrze, dusiła się. Szła przed siebie, z pustką w oczach i
rozdartym sercem. Jak nisko upadła, zdradziła wszystkie swoje ideały.. dla
marnych kilkunastu stówek.
Nawet
nie wiedziała kiedy dotarła przed mieszkanie Avy. Drzwi były szeroko otwarte. Podświadomie
czuła, że musi tam wejść. Zapukała, nikt nie odpowiedział. W mieszkaniu
wszędzie paliły się światła, jakby ktoś opuścił je w pośpiechu. Rozglądała się
po pomieszczeniu, ładne, ale zapuszczone. Wszędzie walały się puste opakowania
po pizzy, chińszczyźnie i innych fast foodach, podłoga uwalona była pustymi
butelkami. Mimo otwartych okien wyraźnie wyczuwała zapach alkoholu w mieszkaniu.
Nagle straciła równowagę, poślizgnęła, wpadła na rozrzucone walizki, odruchowo
złapała się stolika przy ścianie, tak mocno, że strąciła wazon z zaschniętymi
różami. Poczuła, że oślizgła, śmierdząca woda zalała jej prawą stopę. Cholera!
Już sięgała do torebki po chusteczkę, gdy jej wzrok padł na złożoną na pół
kartkę. Trzy duże litery układały się w imię AVA. Rozłożyła ją i zaczęła
czytać.
Najdroższa,
Co
ja zrobiłem,
co ja najlepszego zrobiłem! Jestem największym
frajerem na świecie. Straciłem wszystko.
Ciebie. Nie umiem, nie potrafię, nie daję już
rady. Nie sam. Wybacz najdroższa. Wybaczcie mi oboje i Ty
i nasze nienarodzone dziecko.
PS
powiedz proszę Summer, że ją
przepraszam. I że miała
rację,
przehandlowałem ją.
Przepraszam…
Kocham
Cię
moja królowo lodu
Twój
na zawsze Winter
Gdy
skończyła czytać była zalana łzami. Chciała krzyczeć, lecz gardło miała
ściśnięte. Po raz drugi tego dnia osunęła się na podłogę i zakryła twarz
dłońmi.
Podniosła
się dopiero po kilku minutach. Muszę naprawić co zepsułam, muszę odnaleźć Avę i
sprowadzić ją do umierającego Wintera. Nie chciała zabierać ostatniego listu
pisarza, ale potrzebowała argumentów, na wypadek gdyby udało jej się odnaleźć
dziewczynę. Wyjęła aparat. Przyjrzała się też leżącemu wydrukowi maila,
adresowany kilka dni temu, od Avy do Sama. I czarnobiała fotografia. Niewiele
myśląc zrobiła zdjęcia całej korespondencji. Hmmm… i co dalej. Wczytała się w
maila. Gdzie one mogły się spotkać? Jakie miejsce łączy ukrywającą się przed
policją kobietę i ciężarną?!? Zastanowi się w drodze powrotnej. Czas do domu.
Ma misję. I teraz postara się nie zawieść, ani tych których skrzywdziła, ani
przede wszystkim siebie.
Dotarła
do domu, zalała herbatę i z ogromnym kubkiem rozsiadła się na kanapie. Wtedy
jej wzrok padł na jeden ze starszych numerów magazynu do którego najczęściej
pisywała. Na okładce dwoje uśmiechniętych lekarzy. Jej przyjaciele, Mariusz i
Bożena. To właśnie do Grety zadzwoniła Bożenka, gdy potrzebowali artykułu by
rozreklamować ich nowo otwartą klinikę. On znany i ceniony chirurg
specjalizujący się w operacjach plastycznych, ona najlepsza specjalistka od in
vitro jaką Greta znała. Czy to możliwe, że spotkały się tam? Summer się ukrywa,
być może zapragnęła zmienić swój wygląd, jej zdjęcie w blond włosach może to
potwierdzać, a Ava… Ava jest w ciąży… Jezu, gdyby tylko okazało się to prawdą,
gdyby obie były właśnie tam. Odstawiła kubek z parującą herbatą i chwyciła za
komórkę. Miała świadomość, że jest późno, wiedziała też o tajemnicy lekarskiej,
ale po prostu musiała spróbować. Wybrała numer do Bożenki.
Rachciachowie
powoli szykowali się już do snu, ale obiecali pomóc Grecie wysłuchawszy jej
historii. Oddzwonili gdy tylko przyjrzeli się podesłanemu MMSem zdjęciu. Tak,
Summer jest na oddziale Mariusza, dzisiaj była operowana – nic szczególnego,
nos, podbródek, powieki… co do Avy Bożena nie była pewna, ale gdy poznała jej
imię i nazwisko skojarzyła, tak, była u nich. Dzisiaj. U dr Brown. Takiego
potwierdzenia potrzebowała. Podziękowała przyjaciołom i zapowiedziała się rano
na kawę w klinice. No nic, tej nocy nie pośpi, czas spakować torbę i ruszać w
drogę. Czeka ją dobre 5 godzin jazdy.
ROZDZIAŁ XVIII
Winter
Greta
Podeszły
obie do niego. Nie poznał jej! Prawie rzucił się z pięściami na Gretę krzycząc
coś o szmatławych hienach. Ledwo go powstrzymała. Spojrzał na nią zdziwiony, to
przez tą perukę i twarz w bandażach niczym mumia. Ale głos poznał od razu. Padł
jej w ramiona cały czas szepcząc kochanie… jesteś… kochanie…
Nigdy
nie zastanawiał się jak to jest gdy się umiera. Mówili, że tunel, że światło,
że całe życie staje przed oczami. Klatka po klatce. Ale on nie chciał widzieć
całości. Gdyby mógł wybrać, chciałby zobaczyć raz jeszcze, tylko chwile jakie
spędził z Avą. Piękną zimę na jarmarku bożonarodzeniowym, pocałunki u sióstr
May, randkę w cukierni, ostatni spacer nad Magicznym Stawem i ich nagie ciała
kotłujące się w śnieżnobiałej pościeli. Miał nadzieję, że jeśli skupi się na
tym retrospekcja nie będzie pełna, nie cofnie się do czasów dzieciństwa..
Niestety
pierwsze co zobaczył to swoje odbicie w brudnych szybach chałupy. Miał 5 lat, to
ta noc, kiedy ona odeszła. Matka. Zdążył już o niej zapomnieć, walczył ze sobą
wewnętrznie, próbując przerwać projekcję. Nie, nie, nie… Jego nagłe poruszenie
uruchomiło aparaturę, na salę zbiegli się lekarze i pielęgniarki. Winter wił
się w spazmach. Ktoś szepnął: walczy. Po chwili znowu był spokojny. Teraz jakby
unosił się nad pokojem, widział małego siebie trzymającego kurczowo nogę kobiety,
jakby przeczuwał, że więcej jej nie zobaczy. Widział małą Summer, zaledwie dwa
lata starszą od niego. Puść Winter, ona nas nie kocha, mówiła. Matka
zamachnęła się nogą, odrzuciło go na ścianę, uderzył plecami i głową. Nawet na
niego nie spojrzała, chwyciła czarną, zniszczoną walizkę i wyszła na dwór.
Stracił przytomność, gdy się ocknął pochylała się nad nim siostra. Trzymaj się
braciszku, teraz już będzie tylko gorzej, ale my zawsze będziemy razem.
Pamiętaj o tym. Przytuliła go i w objęciach razem płakali tak długo aż z wyczerpania
zasnęli na podłodze.
Tak
znalazł ich ojciec, kopniakiem rozdzielił rodzeństwo. Nie będzie mu się
robactwo pod nogami pałętać. Kazał wypierdalać. To wyszli, do pustej stodoły,
bo zwierząt od dawna nie mieli.. Na poddaszu tej rudery ukrywali się tak
często, że mieli tu nawet koce. Było to jedyne miejsce, gdzie czuli się
bezpiecznie. Wystarczyło wejść po drabinie, a potem wciągnąć ją za sobą. Nie
było to łatwe ale we dwójkę jakoś dawali radę.
Kolejne
miesiące pokazały, że Summer się nie myliła. Chodzili brudni, głodni i ciągle
przemarznięci. Nikt się nimi nie interesował i nikt nie powiadomił odpowiednich
służb bo przecież na swego donosić nie będą. Ludzie ze wsi, Ci „porządni”
woleli nie widzieć, zaś dla kompanów Fritza rodzeństwo nie istniało w ogóle.
Jedli
co znaleźli, bo ojciec rzadko pamiętał by kupić coś do jedzenia, choć po wódkę
bywał w sklepie regularnie. Nie przetrwaliby długo gdyby nie kierowca szkolnego
autobusu. Przejeżdżając co rano koło ich domu zwalniał i przez okno wyrzucał na
pobocze szarą torebkę z własnoręcznie zrobionymi kanapkami. Rodzeństwo już od
świtu wystawało przy szosie oczekując na posiłek. Z czasem do kierowcy autobusu
dołączyły też dzieci z pojazdu. Choć dla nich była to zabawa. Kto trafi
jabłkiem w Summer, a kto bananem w chłopaka… Byli na łasce obcych, od
poniedziałku do piątku, w weekendy najczęściej głodowali.
Lato
1995 było wyjątkowo upalne. Summer skończyła właśnie 9 lat, Winter powinien na
jesień zacząć naukę w szkole. W domu bez zmian, codziennie pijackie burdy i
awantury pijaków. Dlatego większość czasu spędzali nad rzeką. Summer śmiała
się, że jeszcze nigdy nie byli tak czyści, bo ostatnio kąpali się codziennie
korzystając z fantastycznej pogody.
Był
piątek, sierpniowy wczesny wieczór, gdy rodzeństwo wracało znad rzeki. Prosto do
stodoły gdzie od prawie dwóch lat mieszkali. Do domu nigdy nie chodzili, bo i po
co. Lepiej trzymać się z dala od agresywnego ojca. Jednak tym razem Fritz z
kompanami chlał na podwórzu, nie mieli więc szans przejść niezauważeni. Pijaki
zaczęły sobie żartować z Summer i jej przykrótkiej sukienki. Ojciec przywołał córkę,
a gdy podeszła przyciągnął ją do siebie.
-Już
niedługo Ci cycuchy urosną. A wtedy my je z chłopakami wytarmosimy. Całe
towarzystwo śmiało się rubasznie. Dziewczyna zaczęła wyrywać się ojcu. Ten
przytrzymał ją jeszcze mocniej, na ramieniu pojawiły się czerwone ślady.
-Co się wyrywasz głupia dziwko! Przecież tego chcesz! Jesteś taką samą kurwą jak twoja matka! Co nie chłopaki?! Odpowiedział mu zgodny pomruk.
-Co się wyrywasz głupia dziwko! Przecież tego chcesz! Jesteś taką samą kurwą jak twoja matka! Co nie chłopaki?! Odpowiedział mu zgodny pomruk.
-Puść
ją! Winter rzucił się na ojca, ale został przytrzymany przez sąsiada. Fritz zamachnął
się i uderzył chłopaka z całych sił aż ten upadł na ziemie zamroczony.
-Spierdalać
do szopy głupie kundle! Warkną na dzieciaki Fritz i wrócił do butelki.
Całe
towarzystwo zaczęło się głośno śmiać, a jeden z kompanów Fritza zapytał go, po
co za darmo trzyma dzieciaki, niech zarobią na swoje utrzymanie. Już on się
wszystkim zajmie jak Fritz chce. Fritz chciał.
Dwa
dni później pod chałupę zajechał srebrny samochód, z Perth, jeśli wierzyć
rejestracji. Z auta wyszedł łysawy mężczyzna po pięćdziesiątce. Ojcu, który
pojawił się w drzwiach, powiedział, że przyjechał obejrzeć dzieciaki. Zaraz
będą, odparł Fritz, pan siądzie i poczeka.
Od
tego wieczora Fritz już zawsze pamiętał o dzieciach, pilnował je jak
najdroższego skarbu. Rodzeństwo ponownie
zamieszkało w domu, w dawnym pokoju ojca. Okna zostały zabite dechami, drzwi zamykane
na klucz. Fritz pilnował i dbał o swe interesy. Jeszcze nigdy w życiu nie miał
tyle gotówki ile zarobił na licytacji dziewictwa Summer. Dzieciaki trzymał na
uwięzi i wypuszczał tylko do klientów. A było ich coraz więcej, bo auta z wujkami
zajeżdżały pod dom praktycznie codziennie.
To
były najgorsze lata w życiu rodzeństwa. Odebrano im radość, dzieciństwo i
godność. Nie skarżył się, wiedział, że
Summer miała jeszcze gorzej. Nigdy nie rozmawiali o tym, co z nimi robiono,
czasem tylko, gdy jedno zaczynało płakać drugie przytulało się do niego i
gładziło po włosach. Przyzwyczaili się, powoli zapominali, że kiedyś było
inaczej, że gdzieś tam niedaleko jest droga, są pola i rzeka. Czasem Fritz
wypuszczał ich na podwórze, ale nigdy razem, drugie było zabezpieczeniem. Jak nie wrócisz, to zabiję twoją siostrę jak
psa.. tak często to słyszał.
Na
jedenaste urodziny dostał telewizor SONY. Jego pierwszy prezent. Wujek Nick
mówił, że to dlatego, bo go kocha. Bo przecież Winter jest takim dobrym
chłopcem. Kochasz wujka, co nie Winter? Pokaż jak bardzo kochasz, mówił
rozpinając rozporek.
Pamiętał
też, że kilka miesięcy później zdenerwował Fritza prośbą o jedzenie, a ten ze
złości roztrzaskał telewizor. Znów
siedzieli zamknięci w ciszy. Z nudów więcej rozmawiali, wspominali to co
widzieli na ekranie: miasta, szczęśliwe rodziny, szkoły, sklepy, bajki. I tylko
raz Winter powiedział, że w telewizorze to chyba kłamią, bo tam dzieci były
szczęśliwe. I my kiedyś będziemy, odpowiedziała mu siostra. Razem, sami, bez
ojca. Zaczęli marzyć jakby to było, gdyby Fritz znikł.
Kolejny
obraz, rozemocjonowana Summer. Nie od razu zrozumiał co mówiła. Po co usunęła
deski ze starej, rozebranej już studni za domem. Jeszcze ktoś wpadnie… Ale jak
to ma wpaść?! Winter kręcił głową nic nie rozumiejąc. Usiadła naprzeciw niego
na łóżku i szeptem wyjaśniła mu swój plan. Dokładnie taki, jaki widzieli
wcześniej na filmie. Trzeba tylko poczekać na dogodny moment.
Nie
mógł już tego słuchać! Krzyki Summer co chwila rozrywały mu głowę. I te
odgłosy. Wiedział dokładnie co jej robią. Łzy napłynęły mu do oczu, zaczął krzyczeć
i walić pięściami w drzwi. Fritz zdjął zasuwę, wychylił swoją nalaną twarz i
syknął, stul pysk gówniarzu. Winter
kopnął go najmocniej jak umiał, trafił prosto w kolano, a gdy ojciec osunął się
na kolana, minął go i wybiegł z zabitej dechami celi. Od razu rzucił się na wbitego w siostrę
mężczyznę, próbował go odciągnąć, lecz ten się tylko odmachnął się, jakby
odganiał natrętnego komara. Zabiję Cię smarkaczu! Fritz już był blisko, Winter
zdążył dopaść drzwi i wybiegł w ciemności. Tuż za nim podążał ojciec ściskając
w dłoni rozbitą butelkę. Chłopak biegł ile sił, za dom, byle za dom.. Nie uciekniesz mi. Zabiję Cię, potnę na
kawałki, już nie żyjesz kundlu. Słyszał coraz bliżej Winter. Teraz albo nigdy
pomyślał, skoczył i biegł dalej. Ty mały…. Fritz nie dokończył. Wpadł prosto w
zastawioną przez rodzeństwo pułapkę. Skończył ze skręconym karkiem na dnie
studni.
Odnaleziono
ich kilka dni i setki kilometrów później. Patrol kolei pilnujący składu wagonów
z węglem odkrył parę brudnych, prawie czarnych, śpiących w najlepsze dzieci.
Ich rany i siniaki świadczyły o przemocy jakiej doświadczyły. Ale nie chciały
nic mówić, wymownie milczały o tym skąd i kim są. Pomimo apeli w radiu i telewizji, zdjęć w
gazetach nikt nie potrafił, bądź nie chciał, pomóc policji w ustaleniu ich
personaliów.
Tak
oto, dwoje nastolatków, trafiło do domu Susan. Była to emerytowana psycholog,
matka trzydziestoletniej policjantki. To właśnie Hana na komendzie wpadła na
pomysł, by nie odsyłać dzieciaków do sierocińca, a dać im dojść do siebie w jej rodzinnym domu i powoli oswajać ich z
rzeczywistym światem, którego nie rozumieli. Jej matka zajmie się nimi jak
nikt.
Już
pierwsze spotkanie Susan z rodzeństwem wiele jej zdradziło z tego co
doświadczyli. Siniaki, rany, blizny, przypalania papierosem, ogromny strach
obojga przed mężczyznami tylko potwierdziły przypuszczenia o horrorze, jakiego
doświadczyły. Dzieci były jak dwa zagubione zwierzątka, nie umiejące czytać,
pisać, podejrzanie patrzące na kanapki, czy napój w puszce, kulące się na widok
podniesionej ręki. I tylko gdy wydawało im się, że nikt nie patrzy, trzymając
się za ręce, mówiły sobie, że teraz już będzie lepiej. I było.
Susan
troszczyła się o rodzeństwo, jak przed laty o Hanę. Codziennie poznawały nowe
smaki, jeździli na wycieczki, na zakupy, z radością rozpoczęli naukę z prywatną
nauczycielką Mirą. Dzięki staraniom swojej opiekunki z czasem poznali inne
dzieci, potem ich rodziców i innych dorosłych. Stali się radośni tak, jak
powinny być dzieci w ich wieku. I tylko czasem, przeszłość dawała o sobie znać,
gwałtownie i niepostrzeżenie przypominała o sobie. Jak wtedy, gdy nieświadoma
niczego Susan podała na kolację naleśniki z syropem klonowym. To było już po
kilku miesiącach odkąd zamieszkali razem, dopiero niedawno dzieci nauczyły się
jeść powoli, zdały sobie sprawę, że posiłek zawsze będzie, że nie trzeba jeść
szybko i na zapas. Już nie łapczywie, jak wygłodniałe psiaki, a z radością
zaczęły spożywać kolację. I wtedy pierwsza rozpłakała się Summer, a Winter osunął
się z krzesła, zaczął się trząść i rzucać po podłodze bez przerwy powtarzając
nie… nie… nie… Siostra przytuliła brata i razem, w szlochali. Tej nocy, Summer
otworzyła się przed Susan po raz pierwszy. Opowiedziała, że jeden z wujków
zawsze przychodził z syropem klonowym. I że oni dokładnie wiedzieli kiedy jego
wizyta się zbliża. Płacił ponoć ojcu ekstra by przez kilka dni przed jego
przyjazdem nie dawać rodzeństwu nic do jedzenia. A potem, oni dostawali swój
posiłek. Syrop klonowy na wujku...tu głos Summer już się całkowicie
załamał. Objęła cioteczkę Susan i płakała w jej ramionach aż zasnęła. Co też
musiały przeżyć te dzieci, ile lat trwał ich koszmar pomyślała starsza kobieta
i również po jej policzkach popłynęły łzy.
Po
roku nauki w domu nadszedł pierwszy dzień rodzeństwa w szkole. Dzień, w którym
Susan wypuściła swoich podopiecznych spod skrzydeł. Dali sobie doskonale radę.
Zwłaszcza Winter, który w szkole szybko nawiązał nowe przyjaźnie, a i uczył się
nadspodziewanie dobrze, szczególnie z przedmiotów humanistycznych. Summer
wolała przebywać z cioteczką, najczęściej w kuchni, gdzie wspólnie gotowały i
plotkowały do późna. Aż Hana czasami śmiała się do matki, że jest zazdrosna o
więź jaka ją połączyła z tą małą. Ale wiedziała, że to ona podarowała
rodzeństwu swoją mamę i cieszyła się z ich sukcesów równie mocno jak Susan. Po
7 latach rodzeństwo opuściło dom cioteczki. Summer rozpoczęła naukę w szkole
gastronomicznej, zaś Winter poszedł na studia. I pomimo ogromnej pustki w
mieszkaniu Susan cieszyła się z tego ile osiągnęli jej wychowankowie.
Na
wspomnienie cioteczki kąciki ust Wintera delikatnie uniosły się. Szkoda, że już
Cię nie ma z nami. Czekasz już na mnie tam na górze, Susan?
ROZDZIAŁ XIX
Greta
Greta z przyjemnością spotkała się ze
starymi znajomymi. Przy porannej kawie opowiedziała im całą historię.
Małżeństwo bardzo współczuło przyjaciółce i rozumiało chęć naprawy krzywd,
które wyrządziła swoim artykułem.
Nie
mogli uwierzyć, że sprawa dotyczy autora książki, którą dopiero co się
zachwycali. I że na oddziale Mariusza jest siostra Wintera, a w klinice Bożeny
była jego dziewczyna w ciąży. Pani Doktor od razu zadzwoniła do sekretarki
prosząc o podanie numeru telefonu i adresu pacjentki Avy Taylor.
Do sali w której leżała Summer Greta weszła
sama. I choć na początku kobieta wypierała się i twierdziła, że Greta z kimś ją
myli, to jednak po chwili rozpłakała się i wysłuchała reporterki do końca.
Szybko podjęła decyzję o powrocie. Zresztą dzisiaj i tak miała opuścić klinikę.
Rany dobrze się goiły, i choć cała była w bandażach, to nic nie mogło jej teraz
powstrzymać przed powrotem do Dollsville. Niepokój o życie brata wziął
górę nad strachem przed policją i wstydem przed mieszkańcami miasteczka. Greta
pomogła zebrać jej rzeczy i załatwić wypis. Na pożegnanie właściciele kliniki
serdecznie uściskali przyjaciółkę a Bożena dyskretnie wsunęła w dłoń Grety karteczkę
z numerem telefonu Avy.
Summer z ulgą i radością przyjęła
propozycję wspólnego powrotu. Dzięki temu już za kilka godzin zobaczy Wintera.
Pozostała tylko ostatnia sprawa do załatwienia zanim ruszą w trasę. Telefon na
nowy numer Avy, który zostawiła w klinice. Wykonały go jeszcze na parkingu
przed kliniką. Odebrała. Jak usłyszała Gretę, chciała zakończyć rozmowę, lecz
wtedy do akcji wkroczyła Summer. Na wieść o tym, że lekarze walczą o życie
Wintera po jego próbie samobójczej była zdruzgotana. To moja wina… wyszeptała.
Wsiadam w samochód i wracam. Do zobaczenia na miejscu powiedziała na
zakończenie.
I tak oto trzy młode kobiety, każda pełna
poczucia winy, ruszyły w drogę powrotną do Dollsville
ROZDZIAŁ XX
Summer
No
to ruszamy, kierunek Dollsville - powiedziała Greta i odpaliła silnik. W
odpowiedzi Summer uśmiechnęła się smutno. Z jednej strony chciałaby być już na
miejscu, ale co ją tam czeka… Ponownie się rozpłakała i poczuła, że musi się
komuś wygadać. A Greta, z racji wykonywanego zawodu, umiała słuchać. I tak
Summer zaczęła swoją opowieść…
Od
czasu opublikowania książki Wintera ciągle nie mogłam znaleźć dla siebie
miejsca. Nadal bez pracy, dusiłam się w pensjonacie, snułam bez celu po okolicy
a szukanie nowego domu, na który tak się wcześniej cieszyłam, nie sprawiało mi
radości. Nawet Sam nie wiedział o co chodzi, widział, że byłam smutna i choć nigdy
nie płakałam przy nim, to nie mógł nie zauważyć zapuchniętych oczu. Tego feralnego dnia, kiedy „zaginęłam”, byłam
wcześniej u Wintera. Chciałam dowiedzieć się, dlaczego zdradził mój sekret.
Greta pytająco spojrzała na kobietę. Summer spuściła głowę i patrząc tępo w samochodowy
chodniczek cicho wyszeptała - bo współczesna bohaterka powieści Wintera to ja.
I znów rozpłakała się na dobre. Greta zjechała na pobocze, zatrzymała auto,
odpięła pas i przytuliła pasażerkę obok. O mój boże, Summer, tak mi przykro!
Nie wiedziałam! No cóż, Summer pociągnęła nosem, nawet ja nie wiedziałam, do
momentu kiedy nie przeczytałam powieści. To była historia mojego, naszego życia
przeniesiona tu, do Dollsville.
Udałam
się do domu brata i machając mu przed nosem egzemplarzem powieści zażądałam
wyjaśnień. Spojrzał na mnie smutno i powiedział:
-Przepraszam
laleczko…
- Tylko
tyle masz mi do powiedzienia!?! Przepraszam LALECZKO?!!? Pojebało Cię
Winter?!?! Zdajesz sobie sprawę co zrobiłeś?!?!!! Jak mogłeś?!?
-
Ja… nie wiem… po prostu tak wyszło, przepraszam Summer. Byłaś jak one, jak te
dziewczynki z Dullsville. Gdy odkryłem tą historię nie mogłem oprzeć się
wrażeniu, że nasz los był podobny. Samo tak jakoś wyszło.
-
Zawiodłeś mnie strasznie. NIGDY Ci tego nie wybaczę!!!! - wykrzyczałam
Zapłakana
wybiegłam z mieszkania. Winter wołał za mną, bym poczekała, że przeprasza, ale
ja nie słuchałam. Uciekłam wściekła, rozżalona, zdradzona.. Potem, na spotkaniu
z agentem nieruchomości w Puppen Dupen cały czas wracałam myślami do tej
awantury, nie mogłam się na niczym innym skupić. Spisałam tylko adresy domów i
powiedziałam, że obejrzę je sama. Wiesz, jak tak myślę, to tego Bezgłowego
Nicka, jak o nim wszyscy mówią, to nie zauważyłam chyba właśnie dlatego, że
cały czas myślami byłam daleko, w dzieciństwie.. Dałam się zaskoczyć, złapał
mnie i choć do końca walczyłam, musiałam się poddać. Dopiero gdy zaczął się do
mnie dobierać ogarnęła mnie taka złość, zwierzęca furia, ja.. ja nie panowałam
nad sobą. Chwyciłam tasak i waliłam, raz za razem. Waliłam też, gdy głowy już
nie było. I cały czas, z każdym uderzeniem wyobrażałam sobie, że to mój ojciec,
jego kumple i wszyscy ci pożal się Boże wujkowie… Greta spojrzała smutno na
Summer, ale ta nie przerwała, kontynuowała opowieść. Gdy w końcu zdałam sobie
sprawę z tego co zrobiłam, było już za późno. Załamana nie wiedziałam co
zrobić. I ciągle byłam zła, wkurwiona, pełna agresji i żądzy zemsty. Znów jakiś
mężczyzna mnie skrzywdził, a obiecałam sobie, że już nigdy na to nie pozwolę. A
wszystko, bo nie byłam czujna. Przez Wintera, przeszło mi przez myśl. No
braciszku, już ja Ci się odwdzięczę. Chciałeś sensacji, to ją dostaniesz.
Wyjęłam z torebki książkę i napisałam „Mam Twoją laleczkę”. Chciałam by miał
wyrzuty sumienia. Potem wspięłam się na parapet i uciekłam.
Boże…
co ja narobiłam. To przeze mnie to wszystko! Przeze mnie pił, stał się
agresywny, szlajał się po burdelach i stracił Avę… Przez moją chorą chęć
zemsty…
Summer
zwróciła się w stronę kierowcy. Za kilometr jest stacja benzynowa, przystaniemy
na kawę? -zapytała.
- Z
przyjemnością się napiję, odpowiedziała Greta.
Gdy
wsiadły z powrotem do auta Summer czuła się już trochę lepiej. Po rozmowie jaką
odbyły przy restauracyjnym stoliku wiedziała już, że policja nie oskarży ją o
morderstwo. Że wiedzą, że była to obrona konieczna. Że babki z Patologicznej
widziały wszystko i zapewne po przesłuchaniu będzie wolna. Jeden ciężar spadł z
jej ramion. Teraz najważniejsze – Winter. Tak chciała go już zobaczyć.
Także
i Greta pogrążyła się w rozmyślaniach. Wszyscy zastanawiali się, kim była
współczesna bohaterka, mieszkańcy plotkowali, wskazując coraz to inne osoby,
dziennikarze podpytywali Wintera, a ona poznała prawdę. I wiedziała jedno,
nikomu nie zdradzi tajemnicy Summer.
ROZDZIAŁ XXI
Summer
Do
Dollsville dojechały przed Avą. Nie ma co się dziwić, jej garbus nie wyciągnie
tyle co auto Grety. Już na parkingu dostrzegła Sama. Stał pod wiatą i nerwowo
palił papierosa. Kiedy wrócił do nałogu. Przecież nie palił już dwa lata! I
kiedy wrócił do okularów, od lat nosił tylko szkła kontaktowe…
Czym
prędzej weszli do szpitala. Summer gładziła Wintera po dłoni, po włosach… nie
reagował. Słyszała, jak na korytarzu Sam przeprasza Gretę, że jej dziękuje.
Wyjęła
komórkę, zadzwoniła do Hany. Opowiedziała jej całą historię. Hana obiecała pomóc z policją, a tym czasem
niech Summer porozmawia z lekarzami. Może będą mieli dla niej jakieś lepsze
wiadomości. Summer uśmiechnęła się, po śmierci Susan Hana ze starszej siostry
przeobraziła się w siostrę matkującą. Ucieszyła się, że jedyna bliska im osoba
z przeszłości pomoże jej w sprawie odrąbanej głowy, ale po chwili uśmiech
zanikł. Teraz najważniejszy jest Winter…
ROZDZIAŁ XXII
Ava
Do
szpitala w Puppen Dupen gdzie leżał Winter dotarła godzinę po dziewczynach. Na
korytarzu przed pokojem Wintera był tłum ludzi, spotkała Sama, Gretę i
wszystkie trzy Mayówki. Mia, choć nie tak jej bliska jak pozostałe siostry,
płakała najbardziej. Bo ja… bo ja… nie byłam ostatnio dla niego miła, jak
dowiedziałam się, że przez niego wyjechałaś. Ava przytuliła Mię i powiedziała
jej do ucha: ja też bardzo go zawiodłam… Pozostali mieszkańcy miasteczka uśmiechali
się do niej, machali, właściciel monopolowego skinął głową mówiąc, dobrze że
już jest, bo mu pijaki pod sklepem wystają, jak nie mają gdzie usiąść. Wszyscy
mówili, że trzymają kciuki. I tylko Babka Wolna nie zareagowała na przybycie
Avy, cały czas modliła się żarliwie.
W
pokoju panował już półmrok. W poświacie zachodzącego słońca Winter wyglądał jak
święty stający przed obliczem Pana. Aż lśnił na pomarańczowo w białej pościeli.
Ava powoli podeszła do łóżka, oparła dłonie na ramionach Summer. Wyszeptała:
kochanie, jesteśmy tu z Tobą…
I
wtedy Winter otworzył oczy.
ROZDZIAŁ XXIII
Spotkanie bohaterów
Pięć
miesięcy później.
Gdy
Winter doszedł do siebie, Ava zabrała go na kilka miesięcy na wieś by nabrał
sił, zmienił otoczenie i zapomniał o butelce. Godzinami spacerowali po polach i
lasach, łowili ryby, grillowali i siedzieli wieczorami przy kominku. Dużo
rozmawiali o przeszłości i o tym co będzie, gdy na świecie pojawi się ich
maleństwo. Wtedy też, pewnego wieczora, zrodził się pomysł, którym szybko
podzielili się mailowo z przyjaciółmi z Dollsville.
Gdy
wrócili do miasteczka okazało się, że i tu wiele spraw się poukładało. Mia i
Lea pomagały Tii w remontowaniu, dekorowaniu i przeprowadzce do jej nowego
mieszkania. Sam i Summer z powrotem zamieszkali w domu, który przekazali
Winterowi. Summer zyskała nową twarz i odzyskała swoje piękne rude włosy. I
coraz więcej czasu spędzała ze swoją nową przyjaciółką Gretą. Sam, na czas
nieobecności Avy, zaangażował się w prowadzenie Nory. Summer była z niego taka
dumna. Wtedy też zaczęli razem marzyć o takim biznesie dla siebie, albo jeszcze
lepiej restauracji, Summer była przecież kucharzem z zawodu.
Wszyscy
spotkali się w cukierni Mii. Siostrzyczki postarały się, by nie zabrakło nikogo
na powitalnym przyjęciu Wintera. Oczywiście
największą furorę zrobił ogromny brzuch Avy, do rozwiązania pozostał już tylko
miesiąc. Przyjaciele gratulowali przyszłym rodzicom, a dziewczyny dotykały
brzucha i śmiały się radośnie.
A
gdy emocje już opadły Winter zabrał głos
Chciałem
przede wszystkim podziękować wszystkim za przemiłe przyjęcie. Dobrze jest
wrócić do domu, do przyjaciół. Okazaliście zarówno mi, jak i Summer, ogromne
wsparcie, pomoc i otwarte serce. Przez prawie rok, jaki minął od czasu ukazania
się mojej pierwszej powieści wydarzyło się tak dużo złych rzeczy. Większość z
nich nie miałaby miejsca, gdybym wcześniej uporał się z demonami z przeszłości.
Dzięki Wam to się udało. Z maili jakie wymienialiśmy między sobą gdy
przebywałem na wsi z Avą wiem, że nie tylko mi potrzebne było oczyszczenie. Jestem
Wam ogromnie wdzięczny, że z taką chęcią przystąpiliście do mojego nowego projektu.
Razem napisaliśmy dalszą część „Tajemnic Dollsville”. Naszą spowiedź. I
chciałbym, by już nikt mnie nie przepraszał, nie czujcie się winni. Biorę na
siebie całą odpowiedzialność za zło jakie wyrządziłem. A to, prosto od mojego
wydawcy, najnowsze wydanie drugiego tomu powieści, na cześć mojej ukochanej
siostry wybrałem tytuł „Współczesna Bohaterka”. Tak bardzo się cieszę, że mogę
już dzisiaj, Wam pierwszym, współautorom, wręczyć po egzemplarzu. Każdy z Was
zna przynajmniej kilka fragmentów, rozdziałów które sam napisał, ale dopiero
wszystkie razem pokażą jak wiele rodzeństwo Sky Wam zawdzięcza. Poznamy swoje
historie: Summer i moją, Avy i Sióstr May, dowiemy się, co zrobiła dla nas
Greta i jak walczył o odkrycie prawdy Sam. Poznacie nasze dzieciństwo i
zrozumiecie jak bardzo jesteśmy wdzięczni losowi, że zesłał nam tak wspaniałych
przyjaciół w naszym nowym, prawdziwym domu, w Dollsville. I teraz, w tym
momencie, chciałoby się wznieść toast, ale jak wiecie, mi nie można, więc
pozwólcie, że po prostu uścisnę Wam dłonie. Dziękuję przyjaciele! Moi osobiści
współcześni bohaterowie.
KONIEC
KONIEC
Kochana, masz talent! Przebrnelam przez calosc prawie w bezdechu! Porywajaca, przejmujaca i dajaca do myslenia ta twoja ksiazka, ksiazka Wintera znaczy sie.
OdpowiedzUsuńale się cieszę!! Dzięki Kamilla. Pozdrowienia od Wintera dla Grety :)
UsuńŚwietnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń