Miałam ci ja front kominka. Zakupiony miesiące temu, niestety okazał się za duży pod schody, zresztą nie do końca wpasowywał się w styl mojego wiejskiego domku. Mniejszy zrobiłam sobie sama, a ten leżał i czekał na zmiłowanie. Aż się w końcu doczekał.
Zaczęłam kolejną scenkę, tym razem salonowo kominkową. Ale nie kominek będzie bohaterem tego postu, a całkiem zwyczajne i podstawowe sprawy jak tapeta, podłoga, listwy i osłona kominka. A właściwie będzie to post poświęcony oszczędzaniu - czasu i pieniędzy.
Uwielbiam podłogi z desek, gdybym mogła miałabym takie w całym mieszkaniu. Wyglądają tak naturalnie, surowe, nie pokryte żadnym laminatem. I takie podłogi z balsy dotychczas kładłam w moim domku. Aż tu nagle, odkryłam tani laminat do wykończeniówki (metr 0,50 zł) i postanowiłam wypróbować go w kolejnej scence. Taka opcja jest tańsza niż podłoga drewniana i zdecydowanie mniej pracochłonna (odchodzi cięcie i malowanie). A efekt, no cóż, tragiczny nie jest, zresztą oceńcie sami.
Na położenie podłogi 20*20cm + listwy zużyłam niecałe 2.5m (szerokość listewki 21mm)
Listwy z tym samym motywem z łatwością wykonacie sami, wystarczy przyciętą balsę okleić laminatem z góry i z boku.
No czyli na samej podłodze i listwach już sporo zaoszczędziliśmy ;-)
Pójdźmy dalej. Zauważyliście pewnie, że uwielbiam ceglane wnętrza. Jestem w nich szczerze zakochana i tego nie ukrywam. A tu proszę, tapeta! I na dodatek darmowa. Z Leroy Merlin ;-) Zachęcam do odwiedzenia tego sklepu, można dostać kawałki wybranych tapet (do 0.5m) jako próbniki do sprawdzenia jak wybrane motywy będą wyglądały w naszym wnętrzu. Ja wybrałam tą ceglaną i był to strzał w dziesiątkę. Uwielbiam ją. To już drugie moje wnętrze z tym motywem i wierzcie mi, w najbliższym czasie nie zamierzam wracać do cegiełek (po pierwsze koszty - balsa jest droga, a po drugie i najważniejsze czas). No oszaleć można, wpierw wycinanie małych cegiełek, później ich kładzenie, na końcu malowanie. Sami widzicie, znów oszczędzamy ;-)

I następna rzecz, którą wykonać można samemu - osłona kominka. W tym celu wykorzystałam tasiemkę ornamentową i tekturkę. Zamiast tasiemki może być wszystko inne: koronka, wzór wycięty własnoręcznie, czy z wykorzystaniem dziurkaczy dekoracyjnych, rzeźbione drewienko, profilowany drucik z którego zakręcimy ślimaczki i inne esy floresy, nić (np. zszyte ze sobą dwie tekturki wzorem w karo) - ile dostępnych materiałów tyle pomysłów. Najważniejsze, nie musimy w to inwestować pieniędzy, wykorzystajmy to co mamy. Ja miałam samoprzylepną tasiemkę, której używam baaardzo często, stąd jej użycie było pierwszym moim pomysłem i od razu zrealizowanym.
A to za sprawą nowych, tańszych lampek.
Poprzednie (te po lewej) kupiłam w IKEA, musiałam je sporo przyciąć by były mniejsze i mieściły się pod wkładem. Potem znalazłam takie jak po środku - po 2 zł, a na koniec, u chińczyka, te najmniejsze, po złotówce. Cóż, wstyd się przyznać, ale odkąd zainteresowałam się miniaturkami, pokochałam chińczyki ;-)
Pamiętajcie tylko o przemalowaniu żarówki (na czerwono, pomarańczowo lub żółto), w przeciwnym razie jej światło będzie zbyt niebieskie.
I na koniec kilka słów na temat zakupów gotowych miniaturek. Absolutnie nie jestem ich przeciwnikiem, co więcej, uważam że są wskazane. Mi osobiście, jak nic innego, poprawiają humor. Ale nie zapominajmy, że własnoręcznie można zminiaturyzować prawie wszystko. I im więcej zrobimy sami, tym więcej będziemy mogli kupić za oszczędzone pieniądze ;-)