sobota, 25 lipca 2015

kącik do pracy

Mieszkanie, jak czas, to nie guma z majtek - nie da się go rozciągnąć. Można nad nim tylko popracować, by wyrwać dodatkowe, potrzebne metry. W moim przypadku na kącik do pracy nad miniaturkami.
Wcześniej rozkładałam się gdzie popadnie, najczęściej w salonie i w kuchni - efekt to ciągły bałagan we wszystkich pomieszczeniach i zniszczone od farb i lakierów trzy stoły.
W końcu dojrzałam do decyzji by zrobić z tym porządek. Potrzebowałam jednego miejsca, które pomieści wszystkie moje przydasie i miniaturki. Długo myślałam nad lokalizacją, ostatecznie padło na sypialnię, która od momentu gdy tu zamieszkałam nie była ruszana. Szafa, szafka i komoda, to już trzydziestoletnie meble z tak popularnego kiedyś w Polsce zestawu Junior a duże łóżko zajmowało ponad 1/4 pokoju.
 

  
Zaczęłam od wydania łóżka i zrobienia miejsca pod mniejsze, rozkładane oraz przemalowania ścian i mebli.
Szafa i szafka zostały potraktowane białą farbą kredową od Amazona, całość wykończona bezbarwnym woskiem. Ale zanim to, dokleiłam również kilka ozdobników, na koniec wymieniłam gałki na nowe, porcelanowe.
 
 
 
Szafka w czasie pracy. Zastanawiałam się długo, czy zamontować górne drzwiczki, w końcu wygrało opcja praktyczna - ukrywamy bałagan i ograniczamy kurz. Drzwiczki zamontowałam ;-)
 
 



Nowy look starej szafy

 
 
Kolejny mebel, który został poddany odnowieniu to komoda. Do jej pomalowania użyłam mojego ulubionego koloru antique turquise. Pasuje teraz idealnie do drzwi kwiaciarni, choć docelowo ma na niej zamieszkać domek. Chyba już wiem, na jaki kolor zmienię drzwi wejściowe i okiennice w mojej chałupie ;-)


 
W IKEA kupiłam łóżko, oraz gablotkę na miniaturki. A także małą lampkę, która zamieszkała na nocnym stoliku, jedynym meblu, którego nie musiałam zmieniać i który rozpoczął wielką przemianę ;-)
Pamiętacie go pewnie z wcześniejszego posta dokumentującego początek mojej przygody z farbami kredowymi.
 
 
Ostatnie zakupy w IKEA odbyły się z Dorotką, której bardzo dziękuję za pomoc w wybraniu biurka i półeczki. Tak kochani, przechodzimy do najważniejszego punktu - moja mała pracownia, czyli biurko Anny, rodzaj mebla który po piętnastu latach przerwy ponownie zamieszkał ze mną.
 
 
 


 


 
Zrobienie tego pokoju zajęło mi ponad miesiąc. Ale jestem naprawdę zadowolona z efektu końcowego. Jest funkcjonalny, wszystkie niezbędne przydasie mam w szafce obok, biurko można dodatkowo powiększyć. Żyć nie umierać, tylko miniaturyzować ;-)
 
 
Pozdrawiam
Anna
posiadaczka mini pracowni
czyli biurka, kolejnego mebla do zniszczenia :-)
 

9 komentarzy:

  1. Jest cudownie. Aniu!!!!! Piękne gniazdko sobie uwiłaś. Jestem pod ogromnym wrażeniem. Zazdraszczam!!!!!! ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękna pracownia, zmiany są genialne, niby tak mało miejsca a tu proszę ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Aniu,cudnie to wszystko urządziłaś!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ha ha, widzę, że jesteśmy na podobnym etapie z układaniem się na nowo :-) ja też w końcu się zorganizowałam, wcześniej wszystkie "powierzchnie płaskie" były moje, teraz tylko kącik, zobaczymy na jak długo ;-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się zastanawiam ile wytrzymam w jednym miejscu. Gorzej, bo pozazdrościłam Ci kuchni!Boshhhh ile pracy mnie czeka z odmalowaniem wszystkich szafek :P Będzie co robić w jesienno-zimowe wieczory.

      Usuń
  5. Ohhhhh...i na tyle mnie tylko stać :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękne biurko! Ciekawe jak długo zajęła Ci aranżacja stanowiska pracy :P

    OdpowiedzUsuń