czwartek, 17 września 2015

plates

Due to the fact that I am going to Miniature Show Chicago 2016 and my English needs to be improved before this time I have decided to practice not only during conversations with my teacher Tom, but also in writing my blog in English. It seems to be the best way to learn new vocabulary - especially these words connected with miniatures :) So, let’s start with the potatoes scene I previously mentioned in my last post. Almost each day the table looked different, mostly by adding new details: pitcher and glasses of milk as well as vegetables… It’s such fun to change the scene, and look for the best visual effect to take a picture:)
 
 Pory autorstwa Martyna Zalewska
 


The second part of my work over the last few weeks was plate making and decorating. My handmade fimo plates, although sanded and coated with enamel, definitely needed some decorations to hide minor flaws . As I am quite weak in painting tiny designs on such small surfaces I used free graphics. The biggest issue here was to find the most suitable varnish – a type with non-yellowing effect. Now my plates look realistic enough to make me smile. I really like the final result. After my  holidays I will come back with more decorated dishes. 

 

Do targów Miniature Show w Chicago 2016 pozostało jeszcze dużo czasu, wystarczająco dużo by popracować nad angielskim. W zeszłym miesiącu zaczęłam konwersacje z Tomem, słucham audycji po angielsku a teraz postanowiłam rozszerzyć moją wiedzę również o pisanie. To dzięki postom na blogu poznam najwięcej słówek związanych z miniaturkami, tak przydatnych na warsztatach i w rozmowach z innymi pasjonatami domków dla lalek. Także, o ile czas pozwoli (czytaj o ile będzie mi się chciało znaleźć ten czas), spodziewajcie się od teraz postów dwujęzycznych.

Na początku widzieliście kilka zdjęć związanych z ziemniaczaną scenką, którą pokazywałam Wam niedawno. Praktycznie każdego kolejnego dnia wyglądała ona inaczej :) Dochodziły dzbanki, butelki, szklanki, warzywa… Sami wiecie jaka to frajda bawić się w przekładanie, ustawianie i szukanie najlepszych ujęć :)
  
A później nadszedł czas na talerze i ich zdobienie. Kilka pierwszych, które postanowiłam ozdobić transferem mi nie wyszło :( Ale nie poddałam się, pracowałam dalej, dalej i dalej. Aż przyozdobiłam wszystkie naczynia, które miałam. I oczywiście pragnęłam więcej. Więc dawaj, fimo w łapki i robimy małe talerzyki ;-) I tak powstała całkiem spora kolekcja emaliowanych, ozdobionych transferem talerzyków i jednego kubka giganta :) Więcej postaram się Wam pokazać po moim urlopie. W planach mam powrót do dzbanków




See you następną razą,

Anna

 

2 komentarze:

  1. O technice transferu nie mam bladego pojęcia, ale zastawa bardzo mi się podoba:) - szczególnie ta z koronami i sztućcami - świetna jest:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję :) Kurcze, ten transfer uzależnia. Już myślę, co by w swoim mieszkaniu przyozdobić, bo mi się miniaturki bez transferu pokończyły ;-)

      Usuń